poniedziałek, 30 grudnia 2013

Najpiekniejszy kraj

Wydawnictwo Czarna Owca, Okładka miękka, Moja ocena 5/6
Skandynawskie kryminały lubię, chociaż sami zapewne wiecie, iż różnie z ich jakością bywa.Do serii o Eriku Winterze miałam hmm różnorodny stosunek, niektóre tomy są świetne, a niektóre odrobinę zbyt ciągnące się, sztywne. Kilkakrotnie już zastanawiałam się z czego to wynika. W związku z  tym po Najpiękniejszy kraj sięgnęłam z pewną dozą nieufności, ostrożnie. Tymczasem książka bardzo mile mnie zaskoczyła. Moim zdaniem jest to najlepszy tom przygód Ericka Wintera. Akcja odrobinę przyspiesza niż w poprzednich siedmiu tomach, ale należy pamiętać, że to skandynawski kryminał. Dialogi są lepsze niż w poprzednich częściach serii, nie takie hmmm...drewniane. Najciekawsza i stanowiąca o mojej wysokiej ocenie jest jednak intryga, zupełnie niespodziewana i trzeba autorowi przyznać, iż dopracowana w każdym calu.
W osiedlowym całodobowym sklepie na przedmieściach w brutalny sposób zostaje zamordowanych trzech mężczyzn. Morderca lub mordercy odstrzelił im przód głowy. Przy czym co zastanawiające, żaden z mężczyzn nie uciekał, żaden się nie bronił, wiec albo zostali...zahipnotyzowani, albo napastników było kilku. Jakim jednak cudem nie zostawili najmniejszego nawet śladu?  Dowody wskazują na to, że strzały padły z bliska, dlaczego pozwolili do siebie podejść zabójcy z bronią w ręku? To tylko niektóre z pytań, jakie nasuwają nam się w trakcie lektury, a które mnożą się w zastraszającym tempie. Wiele kwestii w początkowej fazie jest dziwne. Np. fakt, iż ze sklepowej kasy nie zostały zrabowane pieniądze. Jakie wiec było podłoże napadu? Czy zabici są ofiarami przestępczych porachunków? A może to była zemsta? Jeżeli tak, to dlaczego morderstwa miały miejsce w osiedlowym sklepie, a nie w innym miejscu? Do sklepu przecież w każdej chwili ktoś może wejść. Wątpliwości się mnożą, brak natomiast świadków, jakichkolwiek poszlak. Ci, którzy mogliby pomóc w wyjaśnieniu sprawy, znikają w tajemniczych okolicznościach. Nikt nie chce współpracować z policją, wszyscy uparcie milczą.
Przed komisarzem Winterem stoi zadanie rozwiązania najtrudniejszego w jego karierze śledztwa. Jak sobie z tym poradzi?
Krok po kroku odkrywamy kolejne warstwy naprawdę zagadkowej sprawy. Niby wszystko toczy się powoli (jak to w skandynawskim kryminale bywa), ale tym razem Edwardson tak umiejętnie dozuje fakty, tak buduje napięcie, iż od lektury nie możemy się oderwać, a w jej trakcie zaciskamy kciuki.
Ciekawym jest aspekt społeczny, polityczny, a mianowicie kwestia nielegalnych imigrantów z Afryki, którzy bardzo duże grupy rokrocznie przybywają do Szwecji. 
Autor pokusił się także o zaprezentowanie odrobiny lokalnych obyczajów, które związane są z najważniejszym obok Bożego Narodzenia szwedzkim świętem, Świętem Midsommar, które obchodzone jest w pierwszą sobotę po 21 czerwca. 
Gorąco zachęcam do lektury 8. tomu przygód Erika Wintera, doskonała, wciągająca i trzymająca w napięciu lektura.  

piątek, 27 grudnia 2013

Świadek - Lars Kepler

Wydawnictwo Czarne, Okładka miękka, Moja ocena 5,5/6
Pod pseudonimem Lars Kepler kryje się para znanych szwedzkich pisarzy: Alexander Ahndoril i Alexandra Coelho Ahndoril. Ich pierwsza książka Hipnotyzer odniosła w Szwecji ogromny sukces, prawa do niej zostały sprzedane do 32 krajów, a film na jej podstawie był szwedzkim kandydatem do Oscara. Świadek to po Kontrakcie Paganiniego i w/w Hipnotyzerze trzeci tom z serii powieści kryminalnych z komisarzem Jooną Linną w roli głównej. 
Tym razem akcja rozpoczyna się w niezwykle mrocznej (nawet jak na warunki skandynawskie) scenerii. Mamy środek nocy, ciemny las i ośrodek wychowawczy dla dziewcząt. Jedna z jego pensjonariuszek zostaje w brutalny sposób zamordowana, a ciao tak upozowane, jakby bawiła się z mordercą w chowanego. Co prawda śledztwo prowadzi miejscowa policja, ale w roli obserwatora zostaje tam wysłany Joona Linna. Ma on tylko obserwować, nie wtrącać się, nie sprawiać kłopotów. Ale tak łatwo to się tylko mówi. Linna od razu popada w konflikt z przemądrzałym, kierującym policjantami komisarzem. A to dopiero początek problemów komisarza. Chodzi oczywiście o maksymalnie spapranie życie prywatne Linny. Przecież w rasowym, skandynawskim kryminale, policjant prowadzący śledztwo nie może mieć udanego życia, no po prostu nie może. Na równi ze śledztwem poznajemy problemy prywatne Linny, kwestię zaginiecie jego żony i córeczki i wszystko, co z tym związane. Wielce dramatyczna historia, która sprawia, że do komisarza czujemy wielką sympatię i bardzo mu współczujemy. 
Śledztwo w sprawie zabójstwa nastolatki prowadzone jest niezależnie przez obu policjantów. Podczas, gdy szef miejscowej policji stara się je, jak najszybciej zamknąć, Linna krok po kroku rekonstruuje życie ofiary, problemy jej oraz jej domniemanej zabójczyni i bardzo szybko odkrywając nowe fakty, dochodzi do wniosku, iż zabójcą z pewnością jest ktoś inny. Autorzy wprowadzają nas wiele razy w zaułki, które okazują się ślepymi, podsuwają nam tropy, które mimo naszej pewności, że są właściwymi, okazują się nic nie wartymi. Jeżeli do tego dodamy niesłychanie ponury klimat całej książki, silne psychologiczne portrety wszystkich głównych bohaterów i skąpe opisy, mamy doskonały skandynawski kryminał, taki prawdziwy, jaki najbardziej lubię. 
Niecierpliwie czekam na 4. tom przygód komisarza Linny. 
Książka przeczytana w ramach wyzwania - Czytamy kryminały

środa, 20 listopada 2013

Niech wieje dobry wiatr - Linda Olsson

„Niech wieje dobry wiatr” Lindy Olsson stała już na mojej półce długo, nawet już nie pamiętam kiedy i dlaczego ją kupiłam. Weszłam w świat tej książki bez znajomości nawet opisu z tylu okładki i dobrze, bo nie powinno się go czytać przed lekturą. Misterny świat debiutanckiej powieści Olsson, w którym w tle gra druga część trzeciej sonaty d-moll na skrzypce i fortepian Brahmsa, oczarował mnie od pierwszej strony. Wspaniale jest odnaleźć na własnej biblioteczce prawdziwą perełkę, która uwiedzie lirycznym językiem, zadziwi pięknymi pejzażami, wzburzy fale emocji.
Potrzebowałam dobrych kilku dni, aby ochłonąć, a i teraz nie wiem, czy jestem w stanie o tej książce napisać, bo nie chcę zburzyć obrazów, które mam w głowie, pisać o niej nieporadnymi słowami, które nie są w stanie oddać, jak piękna jest to książka.

„Niech wieje dobry wiatr” to opowieść o dwóch kobietach. Veronika to trzydziestoletnia początkująca pisarka, która wyjeżdża do Västra Sängeby, aby uciec przed demonami przeszłości i spróbować zmierzyć się ze swoją drugą książką. Astrid to staruszka, mieszkająca tam od zawsze, która uczyniła świadomie ze swojego domu własne więzienie, wybrała los pustelnicy otrzymując tym samym przydomek wiedźmy i dziwaczki. Obydwie zaś mają blizny na duszy, ale także wciąż krwawiące rany. Różni ich tak wiele, a jednak powoli łączy ich subtelna nic porozumienia, która z czasem zmienia się w głęboką przyjaźń opartą na intuicji, umiejętności słuchania i ogromnym takcie. Taką, kiedy niewypowiedziana myśl już łączy się z myślą drugiej strony, a spojrzenie i delikatny dotyk znaczy więcej niż potok słów. Astrid i Veronika odkrywają przed sobą fragmenty swoich historii, te najważniejsze, ukryte gdzieś głęboko i nigdy wcześniej niewypowiedziane na głos. Przepiękny dialog dwóch zranionych, samotnych serc. Przeglądają się w sobie niczym w lustrach, a słowa i obecność tej drugiej mają moc oczyszczającą i uzdrawiającą. Kiedyś Astrid napisze: "Poznałaś mnie jak nikt inny na świecie. Przez bardzo długi czas czerpałam ulgę z tego, że nic nie miałam. Nikogo. Teraz jednak wiem, że nie jesteśmy stworzeni, aby żyć w ten sposób”.
Nad ich opowieściami unosi się zapach symbolicznych poziomek, tragicznych konwalii oraz naleśników. I muzyka.

Linda Olsson przepięknie opowiada o ludzkich uczuciach i samotności, tak subtelnie i z ogromnym wyczuciem. Język wibruje, wabi dźwiękiem, kolorem, smakiem i zapachem. Można się zanurzyć w tej tragicznej historii i zapomnieć o całym świecie wokół.
Jeszcze jedna rzecz poruszyła mnie bardzo w tej książce. Przyroda.
Przyroda, która odgrywa ważną rolę, a Autorka maluje niezwykle poetyckie pejzaże nacechowane sentymentem osoby, która mieszka daleko od swego rodzinnego kraju i przechowuje zapamiętane widoki niczym cenne klejnoty w szkatułce swoich wspomnień.

Wstrząsająca emocjonalnie powieść, smutna, a jednak przywołująca uśmiech na twarzy i dająca nadzieję.
Niech wieje dobry wiatr.
Niech sypie bialy śnieg.”
Jedna z najpiękniejszych opowieści o kobietach, jaką dane mi było przeczytać.

  

poniedziałek, 18 listopada 2013

Ona już nie wróci - Hans Koppel

Wydawnictwo Świat Książki, Okładka miękka, 304 s., Moja ocena 4,5/6
Mike Zetterberg, przeciętny mąż i ojciec, jakich wielu, mieszka z rodziną w willi niedaleko Helsingborga. Pewnego dnia  jego żona Ylva nie wraca z pracy do domu. Męźczyzna poważnie tym zaniepokojony dzwoni do wszystkich znajomych, ale każdy mówi mu to samo - Ylva pożegnała się z nimi i powiedziała, że jedzie do domu. Wobec tego, co się z nią stało. Mike wraz z córką rozpoczynają poszukiwania na własną rękę oraz zawiadamiają policję. Ponieważ między małżeństwem niezbyt dobrze się układało (Ylva zdradzała Mikea) mężczyzna staje się głównym podejrzanym. 
Dochodzenie trwa, jednak mimo upływu tygodni, a póżniej miesięcy nic nie daje. Wszystko wskazuje, że kobieta nie żyje. Po pierwszym szoku Mike układa sobie życie z nową partnerką, a tymczasem Ylva cała (choć nie całkiem zdrowa) znajduje się bliżej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Kobieta została bowiem porwana i jest przetrzymywana w piwnicy sąsiedniego domu. Przez cały czas może obserwować codzienne życie męża i córeczki i jest dręczona psychicznie i fizycznie przez porywaczy. 
Dlaczego? Co takiego wydarzyło się w przeszłości, ponad 20 lat temu, co doprowadziło do tak okrutnej zemsty? Co sprawiło, że spokojna z pozoru para zamieniła się w katów? Czy porwanie Ylvy ma coś wspólnego z trzema innymi zagadkowymi morderstwami popełnionymi na świecie?
Tylko jedna osoba, dziennikarz przypadkowo wpada na właściwy trop. Czy ktoś uwierzy w jego opowieść, która brzmi jak fantastyczny thriller?
Książkę czyta się bardzo dobrze, szybko. Jest to lektura niezwykle wciągająca. Jednak uznanie jej za wyjątkowo mroczną jest wg. mnie lekkim nadużyciem. Ot bardzo sprawnie napisany thriller psychologiczny. Taki w typowym, skandynawskim stylu, z dużą ilością wyraźnie zarysowanego tła psychologicznego. Co prawda w niektórych momentach przebieg wydarzeń da się przewidzieć, ale i tak nie zmniejsza to przyjemności jaką jest lektura książki. 
Bardzo ciekawym zabiegiem było umieszczenie przez autora swoistego wykładu o tym, jak kaci przetrzymujący i torturujący swoje ofiary uzyskują nad nimi przewagę, zarówno fizyczną, jak i psychiczną, ile w stanie jest wytrzymać więziony człowiek, po jakim okresie czasu nienawiść do oprawcy zaczyna zmieniać się w coś diametralnie różnego. Ciekawa lekcja. 
Ponieważ Koppel ma potencjał i doskonałe pomysły, jestem pewna, że jeszcze nie jeden raz nas zaskoczy. Liczę także na to, iż wydawnictwo pójdzie za ciosem i wyda jego kolejne książki.
Gorąco zachęcam do lektury.

niedziela, 17 listopada 2013

Trylogia rzymska - Mika Waltari

Wydawnictwo Książnica, Okładki miękkie, II tom 408 s., III tom 392 s., Moja ocena obu tomów 5,5/6
I tom wspaniałej trylogii recenzowałam tutaj. Nie ukrywałam, że książka bardzo mi się spodobała.
II tom jest jeszcze lepszy od swojego poprzednika. Akcja rozgrywa się po 16 latach, które upłynęły od wydarzeń z I tomu. Przez ten czas, główny bohater Marek Mezencjusz Manilianus wiele podróżował. Był m.in. w Damaszku i Antiochii. Teraz wraz z dorastającym synem tytułowym Minutusem, powraca do Rzymu. Obaj mężczyźni przybywają do miasta, gdy na polecenie cesarza Klaudiusza trwają przygotowania do jubileuszu osiemsetlecia założenia Rzymu. Razem z nimi podróżujemy także do Brytanii, Koryntu, Azji Mniejszej. Za sprawą szczegółowych opisów mamy okazję poznać antyczny świat, w którym rozgrywa się akcja trylogii. Opisy należą do silnych, ale i słabych części książki, w ogóle całej trylogii. osoby, które tak jak ja lubią styl pisarski Waltariego i długie, momentami bardzo drobiazgowe opisy, będą nimi zachwycone. Osoby lubiące akcję, wręcz przeciwnie.
Wadą i zaletą jest także pierwszoosobowa narracja. Z tym, że narratorem jest w tym wypadku Minutus. Wszystkie wydarzenia widzimy jego oczyma. Jemu także towarzyszymy w życiu codziennym. Przyznam się, że tylko moja literacka  miłość do Waltariego sprawiła, że nie rzuciłam książką w kąt. Dawno żaden bohater literacki tak bardzo nie działał mi na nerwy. Ja rozumiem, że mając 16 lat można mieć hmmm pisząc delikatnie ...sieczkę w głowie zamiast rozumu, ale Minuts w niektórych momentach na prawdę przesadzał z zachowaniem. Nie zmienia to jednak faktu, że tom jest doskonały, zarówno jeżeli chodzi o styl pisarski, jak i dopracowanie wszystkich szczegółów.
Narratorem w III tomie oraz głównym bohaterem (podobnie, jak w tomie wcześniejszym) jest dorosły już Minutus. Męźczyzna snuje opowieść o swoim życiu oraz najciekawszych i najważniejszych wydarzenia z historii Rzymu, których był bezpośrednim świadkiem. Ponieważ okres ten obejmuje głównie panowanie cesarza Nerona, Minutus ma o czym opowiadać. Opowieść kieruje do swojego syna, tytułowego Juliusza.
Ogromny atut tej części trylogii to doskonale, drobiazgowo wręcz ukazane zarówno historia Rzymu jak i realia życia w mieście w okresie co by nie mówić dziwnych rządów Nerona. Cała opowieść kończy się słynnym pożarem miasta, śmiercią Nerona i płynnie przechodzi w okres rządów cesarza Wespazjana i Tytusa. Jaki był okres rządów Nerona, każdy chyba orientuje się (chociażby w zarysie). Panowanie cesarza-szaleńca nie pozostaje bez wpływu na rodzinę Minutusa, jak i charakter męźczyzny. Wspominałam, że w II tomie Minutus jako nastolatek to koszmar. W III tomie następuje diametralna zmiana. Minutus staje się mądrym, odpowiedzialnym człowiekiem, który przede wszystkim dba o byt i życie swoje i swojej rodziny. Żeby to osiągnąć kilkakrotnie stanie przed niezwykle trudnym wyborem. Jego dylematy, decyzje, które musi podjąć i zmiana jaka w nim zaszła od II tomu, to obok wspaniałych opisów największe wartości III tomu.
Gorąco zachęcam do lektury wszystkich trzech tomów. Waltariemu po raz kolejny udało się udowodnić, że jest (był) mistrzem pióra. Jednak zaznaczam, iż nie jest to lektura dla każdego. Odrobinę specyficzny język fińskiego pisarza, historyczny rys, który jest trzonem trylogii i nagromadzenie historycznych szczegółów, nie każdemu muszą przypaść do gustu. Jeżeli jednak lubicie literaturę na najwyższym poziomie oraz książki historyczne, jest to wymarzona pozycja dla was.
Inne książki Waltariego, które recenzowałam:

sobota, 16 listopada 2013

Kobieta ze znamieniem - Hakan Nesser

Wydawnictwo Czarna Owca, Okładka miękka, 328 s., Moja ocena 5/6
Kobieta ze znamieniem, to czwarty tom znakomitej i wielokrotnie nagradzanej serii kryminalnej o komisarzu Van Veeterenie. Wg. mnie to także tom najlepszy.
Mężczyzna w średnim wieku zostaje zamordowany w swoim domu. Sprawca oddaje do niego dwa precyzyjne strzały. Tylko dwa strzały i aż dwa. Na miejsce zbrodni przybywa komisarz Van Veeteren wraz z zespołem. Prowadzone przesłuchania szybko ujawniają, iż co prawda (jak twierdzi żona) nikt do zmarłego nie żywił niechęci, ale był on od jakiegoś czasu dręczony głuchymi telefonami. Czy mają one coś wspólnego z tajemniczym zabójstwem)
Wkrótce w identyczny sposób ginie kolejny mężczyzna. Te same okoliczności, ten sam modus operandi i całkowity brak powodu obu zabójstw i powiązań między ofiarami. Coś jednak musi ich łączyć. W tak zadziwiający zbieg okoliczności nikt nie wierzy, a tym bardziej nasz odrobinę staroświecki, irytujący, ale jednak uroczy komisarz. Rozpoczyna się żmudne (jak to u Van Veeterena) śledztwo. A czas goni. Trwa swoisty wyścig zarówno z czasem, jak i bezwzględnym zabójcą.
Śledztwo trąci z lekka myszką, ale przez to ma swój specyficzny klimat. I chociaż od początku wiemy, kto zabija, nie mamy pojęcia dlaczego to robi. W momencie, gdy poznacie pobudki morderczyni, czeka na was wielka niespodzianka.
Kryminały Nessera są specyficzne, takie typowo, momentami aż do bólu skandynawskie. Nie inaczej jest z Kobietą ze znamieniem. Zakończenie prowadzonego przez komisarza śledztwa jest niezwykle smutne, ale i dające wiele do myślenia. Nesser w prostej opowieści zastanawia się nad rolą ofiary, jej prawem do zemsty i czy pomszczenie ma sens.Czy jednym złem da się wymazać inne?
Ciężka tematyka w z pozoru błahej opowieści. Ale Nesser nie pisze prostych książek. Zawsze pod płaszczykiem kryminału, kryje się coś więcej, coś co zmusza do zatrzymania się i zastanowienia nad życiem, ale i nie tylko.
Gorąco zachęcam do lektury. Doskonała pozycja nie tylko na jesienno-zimowe wieczory. Nesser jednak ma klasę i nadal trzyma wysoki poziom.

piątek, 15 listopada 2013

Arne Dahl "Msza żałobna"

O tym, że szwedzkie kryminały czyta się głównie dla tego społecznego komentarza w tle, nie trzeba nikomu przypominać. O tym, że w tychże kryminałach zbrodnia zwykle bierze swe początki w problemach nękających współczesnych Szwedów, to też już banał. Tym razem jednak Arne Dahl poszedł o krok dalej – i wylądował jedną nogą w Iraku, a drugą w Stalingradzie.

W siódmym tomie cyklu o Drużynie A nieco zmieniona w składzie, ale wciąż niezawodna śmietanka szwedzkiej policji otrzymuje szczególne zadanie – wraz z przełożonymi i ekspertami wchodzą w skład sztabu kryzysowego, gdy dwaj zamaskowani mężczyźni barykadują się w banku z zakładnikami, grożąc wysadzeniem całej dzielnicy. Dodatkowym elementem, czyniącym zadanie jeszcze trudniejszym, jest fakt, iż jednym z zakładników jest osoba bliska niektórym członkom drużyny. W trakcie działań grupy szybkiego reagowania ma miejsce incydent, który włącza w obręb działań wydział spraw wewnętrznych i byłego członka Drużyny – Paula Hjelma. Drużyna A i BSW muszą razem rozwikłać szaradę, która początkowo zdawała się być zwykłym rabunkiem.

Dahl w Mszy żałobnej prowadzi bardzo ciekawe rozważania na temat wojny. Wojna jest obecna wszędzie, jest obserwowana w telewizji, czytamy o niej w dzienniku z czasów drugiej wojny światowej, zaś wojny można zaobserwować nawet między tymi, którzy winni stać po tej samej stronie prawa. W powieści będą też mniej lub bardziej odległe w czasie historie rodem z zimnej wojny, i wreszcie będą małe wojny małżeńskie. Wszystko, co się tutaj wydarzy, związane jest z jakąś wojną, a wszystkie polityczne wojny toczą się o jeden i ten sam surowiec – ropę.

Autor bardzo zmyślnie łączy wszystkie pozornie poszarpane wątki, romansując całkiem udanie z powieścią sensacyjną i szpiegowską, nie zatracając dobrze znanego z poprzednich tomów kryminalnego charakteru. I mimo iż całość pokryta jest szwedzkim, marcowym mrokiem, jest tu też miejsce na trochę humoru, trochę miłości i trochę przyjaźni. I to czyni tą powieść wyjątkową.

Moja ocena: 5/6

Arne Dahl Msza żałobna
Wyd. Czarna Owca
Warszawa 2013-11-14

Cykl o Drużynie A:
1.       Misterioso
2.       Zła krew
3.       Na szczyt góry
4.       Europa blues
5.       Wody wielkie
6.       Sen nocy letniej

7.       Msza żałobna

czwartek, 14 listopada 2013

Gosta Berling - Selma Lagerlof

  Moja książka   wydana w 1974 roku w Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich przez Wydawnictwo Poznańskie przeleżała w biblioteczce wiele lat. Podchodziłam do niej pewno ze dwa razy i odkładałam. Musiałam po prostu dojrzeć do tego by ją przeczytać i teraz postanowiłam po nią sięgnąć w ramach aż trzech wyzwań czytelniczych. I zgadzam się z tym co wyżej przytoczyłam; powieść jest niezwykła, urzekająca swą liryką i baśniowością oraz  poetyckim  pięknem .
       Nie zgadzam się  jednak z tym co przeczytałam  na portalu lubimy czytać, że jest to książka dla dzieci i dorosłych. Owszem, konwencja  w jakiej została napisana  sprawia, że czyta się ją jak zbiór baśniowych opowieści, ale tematyka w nich poruszana  i język jakim zostały napisane  z pewnością dla dzieci byłyby zbyt trudne .
      Na książkę składa się  wstęp, w którym pisarka prezentuje nam jej głównego bohatera, czyli Gostę Berlinga, proboszcza pewnej parafii w jakiejś zapadłej gminie zachodniej Varmlandii. Proboszcz ten nie sprostał swoim obowiązkom w trudnej pod wieloma  względami parafii, rozpił się, hulał z kompanami, niedbale wykonywał lub wcale nie wykonywał swoich obowiązków wskutek czego, mając świadomość, że zostanie usunięty z parafii przez biskupa, sam ją opuścił. W ten sposób stał się wyrzutkiem społecznym, taki bowiem los czekał w tamtych czasach w Szwecji  wypędzonego księdza.


Czytaj więcej>>>>>

wtorek, 12 listopada 2013

Wiktoria - Knut Hamsun

Twórczości Knuta Hamsuna, a właściwie Knuta Pedersona,  nie znam  a jedyną jego  książkę o jakiej do tej pory słyszałam był "Głód".

 Jakoś nigdy nie potrafiłam się przekonać, by chociaż do niej zajrzeć mimo, że od lat mam ją w domu.


Za pronazistowskie poglądy i popieranie przed II Wojną Światową, i w jej trakcie,  Adolfa Hitlera,  Hamsun po wojnie był sądzony i poddany ogólnonarodowemu ostracyzmowi. Potępiony za kolaborację żył w odosobnieniu. Odsyłano mu nawet jego książki.
Dzisiaj jest uważany za jednego  z największych pisarzy norweskich, powszechnie jest czytany i podziwiany i wymieniany  w jednym szeregu z Sigrid Undset i Henrykiem Ibsenem.

Sądzę, że najwyższa pora  by w zalewie dzisiejszych nowości, z których większość nie zapisze się złotymi zgłoskami w literaturze,  sięgnąć również  po książki pisarzy uznanych  a w szczególności  noblistów, a Knut Hamsun jest Noblistą z 1920 roku.
 
Czytaj więcej>>>>>


piątek, 8 listopada 2013

Krzak gorejący - Sigrid Undset

  W pierwszej części  cyklu Nadzieja , "Gymnadeni", Paul  Selmer z głową pełną ideałów i mrzonek  wkracza w dorosłe życie. Przeżywa pierwszą, niespełnioną miłość i zakłada rodzinę, żeniąc się z młodziutką Bjorg. Rezygnuje z marzeń o geologii i staje się handlowcem. Zostaje po raz pierwszy ojcem i wchodzi w coraz większą zażyłość duchową z Bogiem,  skłaniając się coraz bardziej  ku katolicyzmowi.

Druga część cyklu ,"Krzak gorejący",  ukazuje dalsze losy  Paula i jego już czteroosobowej rodziny , na tle zarysowujących się zmian, do jakich dochodzi w trakcie i po wojnie.
Podczas toczącej się na kontynencie europejskim wojny Norwegia , która pozostaje neutralna przeżywa czas prosperity, również Paulowi , który zarabia na wojnie powodzi się dobrze lecz z czasem sytuacja zmienia się na niekorzyść, wychodzi ze spółki trondhjemskiej, przejmuje zakład obróbki steatytu w dolinie Goudbrand , i  przenosi się z rodziną z Trondhjem  do Kristianii.


Czytaj więcej>>>

czwartek, 7 listopada 2013

Ona już nie wróci - Hans Koppel

Wydawnictwo Świat Książki, Okładka miękka, 304 s., Moja ocena 4,5/6
Mike Zetterberg, przeciętny mąż i ojciec, jakich wielu, mieszka z rodziną w willi niedaleko Helsingborga. Pewnego dnia  jego żona Ylva nie wraca z pracy do domu. Męźczyzna poważnie tym zaniepokojony dzwoni do wszystkich znajomych, ale każdy mówi mu to samo - Ylva pożegnała się z nimi i powiedziała, że jedzie do domu. Wobec tego, co się z nią stało. Mike wraz z córką rozpoczynają poszukiwania na własną rękę oraz zawiadamiają policję. Ponieważ między małżeństwem niezbyt dobrze się układało (Ylva zdradzała Mikea) mężczyzna staje się głównym podejrzanym.
Dochodzenie trwa, jednak mimo upływu tygodni, a póżniej miesięcy nic nie daje. Wszystko wskazuje, że kobieta nie żyje. Po pierwszym szoku Mike układa sobie życie z nową partnerką, a tymczasem Ylva cała (choć nie całkiem zdrowa) znajduje się bliżej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Kobieta została bowiem porwana i jest przetrzymywana w piwnicy sąsiedniego domu. Przez cały czas może obserwować codzienne życie męża i córeczki i jest dręczona psychicznie i fizycznie przez porywaczy.
Dlaczego? Co takiego wydarzyło się w przeszłości, ponad 20 lat temu, co doprowadziło do tak okrutnej zemsty? Co sprawiło, że spokojna z pozoru para zamieniła się w katów? Czy porwanie Ylvy ma coś wspólnego z trzema innymi zagadkowymi morderstwami popełnionymi na świecie?
Tylko jedna osoba, dziennikarz przypadkowo wpada na właściwy trop. Czy ktoś uwierzy w jego opowieść, która brzmi jak fantastyczny thriller?
Książkę czyta się bardzo dobrze, szybko. Jest to lektura niezwykle wciągająca. Jednak uznanie jej za wyjątkowo mroczną jest wg. mnie lekkim nadużyciem. Ot bardzo sprawnie napisany thriller psychologiczny. Taki w typowym, skandynawskim stylu, z dużą ilością wyraźnie zarysowanego tła psychologicznego. Co prawda w niektórych momentach przebieg wydarzeń da się przewidzieć, ale i tak nie zmniejsza to przyjemności jaką jest lektura książki.
Bardzo ciekawym zabiegiem było umieszczenie przez autora swoistego wykładu o tym, jak kaci przetrzymujący i torturujący swoje ofiary uzyskują nad nimi przewagę, zarówno fizyczną, jak i psychiczną, ile w stanie jest wytrzymać więziony człowiek, po jakim okresie czasu nienawiść do oprawcy zaczyna zmieniać się w coś diametralnie różnego. Ciekawa lekcja.
Ponieważ Koppel ma potencjał i doskonałe pomysły, jestem pewna, że jeszcze nie jeden raz nas zaskoczy. Liczę także na to, iż wydawnictwo pójdzie za ciosem i wyda jego kolejne książki.
Gorąco zachęcam do lektury.

wtorek, 5 listopada 2013

Gymnadenia - Sigrid Undset.

  Od wielu lat posiadam w swoim zbiorze książek powieść  Sigrid Undset "Krzak gorejący". Dawno temu podjęłam pierwszą próbę zmierzenia się z nią ale niestety nieudaną. Książka nie wciągnęła mnie lub inaczej mówiąc nie byłam jeszcze gotowa do czytania takiej literatury.
             Kiedy postanowiłam przeczytać ją ponownie wcześniej zapoznałam się z notą od wydawcy i dowiedziałam się, że jest to druga część cyklu Nadzieja,  a cały cykl składa się z "Gymnadeni" i właśnie "Krzaka gorejącego"
Skompletowałam więc go poprzez dokupienie "Gymnadeni" i dopiero wtedy przystąpiłam do czytania.


Wydawnictwo Pax - 1972 rok
     Bohaterem obydwu książek jest Paul Selmer, a akcja "Gymnadeni" dzieje się  w  okresie od 1905  roku, w którym to roku ojczyzna Paula, Norwegia,   odzyskała niepodległość  do 1914, czyli do wybuchu I wojny światowej.
    Gdy  poznajemy Paula jest młodzieńcem, który kończy szkołę i marzy  o tym by zostać geologiem. Tu wtrącę, że geologiem był ojciec Sigrid Undset. `
    Paul wychowujący się na wsi, w domu, który stworzyła jemu i jego trojgu rodzeństwa  matka,  jest silnie związany z naturą stąd w książce pojawia się wiele pięknych  opisów  przyrody i krajobrazów Norwegii zmieniających  się wraz ze zmianami pór roku.
   Nad wyraz dojrzały, jak na swój wiek, już   będąc w szkole średniej postanawia  się usamodzielnić i przeprowadza się z Linlokka do Kristianii. W tym czasie zmieniając mieszkanie trafia do rodziny Gotaasów, którzy są katolikami i decyduje się  zamieszkać u nich co  wówczas, gdy w Norwegii religią wyznawaną i uznawaną był protestantyzm, a katolicy byli traktowani jak sekta  było sporą odwagą. Paul sam wychowany w klimacie obojętności religijnej uznaje się za niewierzącego. Poznanie rodziny Gotaasów sprawia jednak, że przyglądając się ich dobremu, spokojnemu życiu, które uważa  jest wynikiem wiary  jaką wyznają,   zaczyna po raz pierwszy myśleć o zbliżeniu się do tej religii i  coraz więcej w jego życiu zaczyna zajmować szukanie drogi do Boga.
   W "Gymnadeni" obserwujemy więc, jak  Paul wchodzi  w dorosłość i  dojrzewa do podejmowania życiowych decyzji, a także do przyjęcia wiary katolickiej. 


Czytaj więcej>>>

Hipnotyzer - Lars Kepler

Za punkt wyjścia w 'Hipnotyzerze" pozwolę sobie obrać fakt, że Lars Kepler… to nie jest jedna osoba. Pod owym pseudonimem kryje się para szwedzkich pisarzy: Alexander Ahndoril oraz Alexandra Coelho Ahndoril. Niech jednak nie zmyli jedno z nazwisk, które sugerowałoby być może powieść z fragmentami, spośród których można by stworzyć zestaw uduchowionych cytatów. Wręcz przeciwnie. Z powieści trudno wybrać coś, co odzwierciedlałoby ją jako całość i przy czym nie zdradziłabym czytelnikom zbyt wiele. Thriller ten ma bowiem całe mnóstwo poziomów i pozwala czytelnikowi stopniowo odkrywać tajemnice – nie tylko sekretów przeszłości czy motywu przestępstw, ale także ludzkiej psychiki.

A bohaterów mamy tu całe zaplecze. Autorzy tym samym potrafią mocno pokrzyżować szyki i w naszych myślach. Mimo wszystko całość jest dość spójna. Z jednej strony zaserwowano nam mocniejsze fragmenty, którymi mógłby szczycić się sam Stephen King. Z drugiej można zaobserwować psychologiczne podejście do każdej z postaci oraz głęboki rys charakterologiczny. Momentami jest irytująco, ale przy końcowych scenach jesteśmy zdecydowanie bardziej tolerancyjni, a ich z pozoru dziwne zachowania wydają się zrozumiałe.

Erik Maria Bark dziesięć lat przed właściwymi wydarzeniami postanowił skończyć z hipnozą. Udręczonemu lekomanowi jego przeszłość mocno ciąży. Ale zbyt szybko się nie dowiemy, co było przyczyną podjęcia takiej decyzji. Złe nastroje udzielają się także jego żonie. Wydaje się, że żyje im się dobrze, ale w powietrzu wisi zadawniony uraz. Komisarz Joona Linna prosi lekarza o jednorazowy powrót do wykonywanego zawodu. Ma zahipnotyzować leżącego w szpitalu chłopca, który przeżył masakrę, by odkryć prawdę o tragedii, podczas której zginęła cała rodzina. Prawie cała rodzina. Poprzez tę sprawę Erik będzie musiał zmierzyć się z demonami przeszłości.

Kepler całą tę historię kreśli – mimo wszystko – dość realistycznie. Świetnie zarysowuje sposób myślenia człowieka, to co dzieje się w ludzkiej głowie, zwłaszcza po ogromnych traumach, których się doświadczyło. Pokazuje jednocześnie jak małe zaniedbanie wystarczy, by zło zaczęło się rozwijać. Każdy ma swojego demona. Ale co w sytuacji, gdy się mu stale dostarcza pożywienia? W życiu prawie każdego bohatera przydarzyło się kiedyś coś niemiłego. Ale jednocześnie o tych złych przeżyciach się tutaj nie rozmawia. Jedynie pod postacią hipnozy można próbować dojść do źródła problemu, ale nie jest to takie proste, jakby się mogło wydawać.

Wydaje się, jakby powieścią tą chciano zaznaczyć cała gamę problemów współczesnego społeczeństwa. Bazuje się w niej na odniesieniach do ludzkich potrzeb i zawracaniu sobie głowy nie tym, co jest najważniejsze. Lub też – inaczej na tę sprawę patrząc – egoistycznym zapatrzeniu się we własne problemy. Nie ma tu oczywiście moralizatorstwa. Bo gatunek ten nie jest miejscem na takie rozprawy. W każdym razie w "Hipnotyzerze" nie ma tylko środowiska lekarzy i policjantów. Nie są obecni tutaj jedynie dorośli. Bardzo dużo dzieje się także wokół jedynego syna Erika i Simone, Benjamina. Chłopak ma problemy z krzepliwością krwi. Jego sympatią jest starsza o cztery lata dziewczyna, która wydaje się być przedstawicielką "złego towarzystwa". Jej brat żyje w świecie… pokemonów. Jak wiele innych dzieciaków w tej powieści. Ale jako chory umysłowo chłopczyk odbiera wszystko dobitniej i wplata elementy fantastyczne w realia. Grupka młodych ludzi ma także swoje problemy, o których rozmawia tylko między sobą.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Zauroczenie /Saga o Ludziach Lodu/ - Margit Sandemo.

      Tom pierwszy serii  Saga  o Ludziach Lodu, czyli potomkach Tengela Złego, który zawarł pakt z diabłem,  rozpoczyna się późną jesienią 1581 roku w czasie gdy w Norwegii , która wówczas okupowana była przez Duńczyków szalała zaraza, która zbierała setki ofiar, dziesiątkując rodziny.
     Bohaterka "Zauroczenia", 17 letnia Silje, po stracie wszystkich swoich bliskich, wyrzucona z domu, znalazła się w Trondheim gdzie przypadkowo mając dobre i litościwe serce   zaopiekowała się dwójką dzieci ; dziewczynką, której matka umarła na ulicy wskutek moru i niemowlęciem płci męskiej, które matka,  baronówna Charlotte Meiden,  wyniosła do lasu i porzuciła.
Wygłodniała i zziębnięta, wraz z dziećmi, chcąc się ogrzać zawędrowała do miejsc za miastem, gdzie palono zwłoki zmarłych.Tam  poznała  tajemniczego mężczyznę, który wyglądem swym wzbudzał w niej lęk, a równocześnie dziwnie ją pociągał. Mężczyzna ten, człowiek z rodu Ludzi Lodu o imieniu Tengel, czego wówczas nie była jeszcze świadoma, zaopiekował się nią i dziećmi, by z czasem mimo oporu z jego strony, wynikającego z obawy, że potomkowie jego mogą odziedziczyć jego moc i wykorzystywać ją do złych czynów, a wskutek  jej zauroczenia jego osobą, zostać jej mężem.
Uczucie i zmysłowość wzięły górę nad rozsądkiem  i Silje obdarzyła Tengela córką, omal nie przypłacając to życiem. 
Silje, żona Tengela  z rodu Ludzi Lodu obdarzona zdolnościami artystycznymi  założyła kronikę, a księga ta miała kiedyś przynieść rozwiązanie zagadki rodu.
   "Zauroczenie" to znakomity  wstęp do całej serii -  Saga o Ludziach Lodu - sagi o ludzie  zamieszkującym  w górach Norwegii i wzbudzającym strach w mieszkańcach okolic Trondheim, a przez to wykluczonym ze społeczeństwa.
W książce tej mamy również świetny rys historyczny sytuacji w Norwegii XVI wieku, sytuacji politycznej, społecznej, obyczajowej  i religijnej.
Jak nie przepadam za historiami paranormale to historia Ludzi Lodu, która zaczyna się w XVI wieku a kończy w czasach współczesnych wydaje mi się niezwykle klimatyczna, w miarę  mroczna  a poza tym jej atutem wydaje mi się jest również to,  że akcja całej serii osadzona jest w konkretnych realiach historycznych .
A tak w ogóle  znakomicie się Margit Sandemo czyta.

niedziela, 13 października 2013

Święty Psychol - Johan Theorin


Uwielbiam to uczucie, kiedy po zamknięciu książki mam to poczucie, że właśnie przeczytałam coś dobrego. Tak do tej pory miałam ze wszystkimi książkami Johana Theorina. „Święty Psychol” nie należy do kwartetu olandzkiego, to zupełnie inna historia, której akcja ma miejsce głównie w sennym, małym miasteczku Valli. Nie jest to też kryminał, chociaż trupy są, nawet dwa, ale dopiero pod koniec książki. To raczej thriller z elementami powieści psychologicznej lub powieść psychologiczna z elementami thrillera. Nie mogę się zdecydować za która opcją się opowiedzieć. Za to oczywiste dla mnie jest to, że „Święty Psychol” to kolejna bardzo dobra książka szwedzkiego autora, podczas lektury której lęk czai się gdzieś pod skórą, a atmosfera zagrożenia wisi w powietrzu.

Szpital Psychiatryczny Świętej Patrycji nazywany jest przez mieszkańców miasteczka Świętym Psycholem. To tam za jego murami leczą się pacjenci, sławni niejednokrotnie na cały kraj z powodu strasznych czynów, których się dopuścili. Tuż obok szpitala mieści się przedszkole dla dzieci, których jeden  z rodziców znajduje się w owej leczniczej placówce. Przedszkole i szpital są połączone łącznikiem, przez który dzieci przechodzą do pokoju odwiedzin, gdzie mają okazję spotkać się z ojcem lub matką. Jest to ważny punkt terapii nie tylko dla pacjentów, ale także namiastka normalności dla dzieci, które w ten sposób nie są pozbawione kontaktu z rodzicem. W owym przedszkolu zwanym „Polaną” pracę otrzymuje nowy wychowawca przedszkolny Jan Hauger, mający już kilkuletnie doświadczenie w opiece nad dziećmi, jednakże do tej pory pracujący wyłącznie na zastępstwa, a praca w przyszpitalnym przedszkolu ma być jego pierwszą stałą pracą.

Z początku Jan nie budzi żadnych zastrzeżeń, wydaje się być sympatyczny i bardzo oddany dzieciom, ale z czasem dowiadujemy się o nim coraz więcej, a ta wiedza budzi ogromny niepokój. Jan bowiem ukrywa straszną tajemnicę, a nawet dwie. Jedna z nich dotyczy pewnej placówki o nazwie „Ryś” i zaginięcia pewnego chłopca, a druga dzieciństwa samego Jana. Szybko orientujemy się, że Jan nie wybrał „Polany” przypadkowo, to było głęboko przemyślane posunięcie. Coś więcej łączy Jana ze Świętym Psycholem...

Akcja „Świętego Psychola” jest niespieszna, ale wcale nie znaczy to, że się wlecze, przebiega w kilku przestrzeniach czasowych, ale wcale nie jest zagmatwana. Wszystko w niej jest przemyślane i logiczne, a Theorin świetnie buduje napięcie.
To książka o tym, jak bardzo można skrzywdzić dziecko i jakie dramatyczne konsekwencje tego ponosi już dorosły człowiek. To opowieść o samotności, niezrozumieniu, lęku przed ludźmi. To historia o wielkiej miłości z dzieciństwa, z którą nic się już później nie może równać. Niby wszystko jest takie jasne, proste i przewidywalne, ale to tylko pozory.
Prosta historia, a napisana w taki sposób, że emocje sięgają zenitu i tylko trochę słabną po przeczytaniu zaskakującego zakończenia.
Kolejna świetna książka Johana Theorina, która tylko zaostrza apetyt na więcej. 

wtorek, 8 października 2013

"Krew, którą nasiąkła" Åsa Larsson

Åsa Larsson to kolejny - po znanych wszystkim miłośnikom kryminałów Mankellu, Nesserze, Läckberg - przedstawiciel szwedzkiego kryminału. Jej książki są ostatnio dość popularne, więc była to tylko kwestia czasu, jak znajdzie się i na mojej półce. Nie muszę chyba już nikomu przypominać, że kryminały uwielbiam, musiałam więc poznać i tę autorkę.
"Krew, którą nasiąkła" to druga powieść autorki, która zanim została pisarką, tak samo jak jej główna bohaterka Rebeka robiła karierę jako prawniczka zajmująca się podatkami. Akcję swojej książki umieściła w Kirunie, miejscowości na północy Szwecji, w której zresztą się wychowała. Na tym jednak kończą się podobieństwa z rzeczywistością, a zaczyna fikcja literacka.
Niedaleko Kiruny w okrutny sposób zostaje zamordowana tamtejsza kobieta-pastor. Ofiara zostaje odnaleziona we własnym kościele. Mildred przez niektórych była lubiana, przez innych krytykowana za swoje dość kontrowersyjne poglądy i walkę o prawa kobiet. Oprócz przyjaciół miała więc także wrogów, więc odnalezienie mordercy wcale nie jest takie proste. Przez jakiś czas śledztwo wręcz stoi w miejscu, by ruszyć w momencie, gdy do Kiruny przyjeżdża Rebeka Martinsson - prawniczka, niemogąca sobie poradzić z tym, że kilka miesięcy temu, w obronie własnej zabiła trzy osoby. Mająca przerwę w pracy, niekoniecznie interesująca się tym, co się dzieje na świecie Rebeka nie ma pojęcia o tym, że niedaleko miejsca, w którym się wychowywała, zostało popełnione morderstwo. Nie przypuszcza również, że sama wplącze się w tę sprawę, a wyplątać się wcale nie będzie tak łatwo...
 



sobota, 5 października 2013

Arne Dahl "Sen nocy letniej"



Trudno jest pisać o kolejnym tomie serii, gdy się wie, że czytelnik tego tekstu może nie znać poprzednich. Bo nawet opis emocji, jakie mi towarzyszyły na samym początku lektury może zdradzać odrobinę na dużo fabuły. A emocją tą był smutek, gdy się widzi zmiany – to znaczy, nie każdy tak ma, ale ja na jakiekolwiek zmiany reaguję alergią. Zaraz potem pojawił się jednak podziw dla odwagi autora, który nie wtacza się na te same tory z każdą kolejną powieścią, a decyduje się właśnie na zmiany. Tak jak to w życiu bywa, ktoś odchodzi, na jego miejsce przychodzi ktoś nowy, ktoś awansuje, ktoś odchodzi na emeryturę, ktoś inny dopiero zaczyna karierę, a inny dorasta.

Poprzedni tom zakończył się dokładnie 11 września 2001 roku. Dahl podejmuje swoją opowieść w zmienionym świecie, dostrzega ta zmianę ale też pozostawia ją bez szerszego komentarza, którego nie potrzeba. Skupia się zaś na tematach, które istniały już w przestrzeni publicznej, ale właśnie teraz, na początku lat dwutysięcznych, zaczynają wychodzić z cienia i stają się publiczne. Wiele też miejsca poświęca prywatnym perypetiom bohaterów, które stanowią doskonałą kanwę dla szerszego, społecznego komentarza, zawartego w każdej powieści Dahla. I jak to zwykle u niego bywa, do połowy książki akcja powoli się snuje, oplata czytelnika, wprowadza w odpowiedni klimat, koncentruje się na postaciach. Wątki kryminalne dopiero się zarysowują, ale jakby mimochodem, na drugim planie. Nagle wszystko przyspiesza i druga połowa Snu to już jazda bez trzymanki w kierunku wielkiego finału, który ponownie, jak w poprzednich tomach, wciska w fotel. I tylko sam koniuszek pozostawia jakiś niedosyt – jakby nie wszystko zostało domknięte jak na kryminał powstało. Tylko czy to w ogóle był kryminał?

Co mnie najbardziej zaskoczyło, to wątek poznański w Śnie nocy letniej. Tak właśnie, poznański. Widać, że Arne Dahl mocno się podszkolił z tematyki sąsiadów przez Bałtyk od czasów Europa Blues, i nie popełnia już takich błędów jak wtedy. Wręcz przeciwnie – jego znajomość topografii wielkopolskiej stolicy, ale i umiejętność docenienia rozwoju, jaki Polska zaliczyła przez te kilkanaście lat od transformacji, oraz szczegółowa wiedza o słynnej swego czasu aferze „łowców skór” z Łodzi świadczy o dogłębnym zbadaniu tematu. Kiedy akcja przenosi się do Poznania, zmienia się też styl pisania i przez chwilę czułam się, jakbym czytała nie Dahla, a Krajewskiego, Czubaja czy Miłoszewskiego. Bardzo mi się ten zabieg spodobał.

Czytanie kolejnych tomów przygód Drużyny A to jak powrót do starych przyjaciół. Znamy się z tymi gliniarzami już kilka lat, poznałam ich życiorysy, widziałam, jak się zmieniają, towarzyszyłam im w trudnych chwilach, ale i cieszyłam się ich radością. I chociaż istnieją tylko na kartach powieści, to i tak przy następnej bytności w Sztokholmie podążę ich śladem.

PS Powrócił poprzedni tłumacz, i to niestety widać. Na niekorzyść.

Moja ocena: 5,5/6

Arne Dahl Sen nocy letniej
Tłum. Dominika Górecka
Wyd. Czarna Owca
Warszawa 2013

Jest to VI tom cyklu kryminałów o Drużynie A. O tomie V pisałam tutaj.

Recenzja opublikowana również na moim blogu.



wtorek, 1 października 2013

Dochodzenie - David Hewson

Wydawnictwo Marginesy, Okładka miękka, 800 s., Moja ocena 5,5/6
Dochodzenie, to książkowa wersja podobno doskonałego (nie oglądałam, opinię znam z opowiadań) serialu duńskiego Forbrydelsen.
Ponieważ serial jest mi całkowicie obcy, lekturę książki zaczęłam bez żadnych uprzedzeń, czy konkretnych oczekiwań. 
Hewsonowi udało się stworzyć doskonały, pełnokrwisty kryminał w pełnym tego słowa znaczeniu. Główną bohaterką jest Sarah Lund, blisko 40-letnia duńska policjantka, która lada dzień przeprowadza się do Szwecji. Przed rozstaniem z macierzystą komendą dostaje ostatnie zadanie, wyjaśnienie morderstwa nastolatki, Nanny. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że ofiarę wszyscy lubili, była czarująca, mila, pomocna. Kto więc mógł chcieć ją zamordować? Kto to zrobił? Szybko okazuje się, że nic nie jest takim, jakim się wydawało. Sprawa zabójstwa z każdą w zasadzie godziną komplikuje się, nic nie jest oczywiste, a kolejne poszlaki mnożą się wręcz błyskawicznie. Dodatkowo do pomocy Sarah otrzymuje policjanta, który jest jej całkowitym przeciwieństwem, z którym wyjątkowo żle się jej współpracuje. Hewsonowi należy się ogromny plus za doskonałe odmalowanie napięć, zatargów i ogólnej atmosfery, jaka panuje miedzy dwójką policjantów.
Dodatkowym atutem jest to, co tak cenię w kryminałach skandynawskich, czyli niezwykle drobiazgowe ukazanie tła psychologicznego, społecznego i politycznego bohaterów oraz ich otoczenia. Mamy więc polityczną wojenkę o fotel kopenhaskiego burmistrza, upartą panią detektyw z wieloma ciekawie nakreślonymi problemami oraz rodzinę ofiary, która niczym ...hmm...cebula warstwa po warstwie ukazuje nam swoje wnętrze. A jest na co popatrzeć. Jeżeli do tego dodamy liczne wątki i tropy poboczne oraz wspaniale wykreowanych, niebanalnych bohaterów (z których żaden nie jest płaski, papierowy) mamy doskonały kryminał. 
Ciekawym jest odmalowanie duńskich i szwedzkich realiów, jak chociażby Święta Walpurgii. 
Książka, a w zasadzie jej objętość przeraża, 800 stron, to jest coś. Ale bez obaw, całość czyta się doskonale. Jest to jedna z tych lektur, od których trudno się oderwać i nagle ze zdziwieniem spostrzega się, że to już koniec. No właśnie, koniec...Przyznam się, że samo zakończenie całkowicie mnie zaskoczyło. Majstersztyk.
Moja przyjaciółka, która zna zarówno serial, jak i książkę powiedziała, że nawet po obejrzeniu serialu można śmiało czytać książkę, gdyż Hewson zmienił zupełnie zakończenie. Dochodzenie jest na prawdę warte, żeby je poznać. Doskonały kryminał. Zupełnie niepotrzebnie obawiałam się, że książka napisana na podstawie scenariusza będzie delikatnie to ujmując..kiepska.
Jestem zła na siebie, że po Dochodzenie sięgnęłam dopiero teraz, ale, jak to się mówi...lepiej póżno... Gorąco zachęcam do lektury, jeżeli jeszcze jest ona przed wami, tym bardziej, że lada moment ukaże się II część, na którą czekam z wielką niecierpliwością.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Błąd komisarza Palmu - Mika Waltari


Komisarz Frans Palmu to jeden z najbardziej irytujących detektywów, jakich znam. Przekonałam się już o tym czytając „Kto zabił panią Scrof?”. Przy tym jest niezwykle zabawny, ze swoim kreowaniem się na wielkiego erudytę, zamiłowaniem do dobrych cygar, wykwintnych posiłków i przejażdżek taksówkami, za które nie znosi płacić. To śledczy w starym, dobrym stylu Sherlocka Holmes’a, który kolekcjonuje wszystkie ślady, dedukuje i jest zawsze kilka kroków przed całą resztą – swoimi współpracownikami oraz nami, czytelnikami.

„Błąd komisarza Palmu” zabiera nas do Helsinek, które tym razem są jakby na uboczu, nieco zamglone, a przez to kierujące naszą uwagę wyłącznie ku kryminalnej zagadce. Taivo Virta i tym razem jest narratorem powieści, dalej jest niedomyślny i gapowaty. Oprócz kariery policjanta osiągnął sukces jako autor powieści na temat morderstwa pani Scrof. To oczywiście nie znajduje uznania w oczach jego przełożonego, ale jestem przekonana, że Palmu skrycie zazdrości mu i wyższego wyksztalcenia i elokwencji i samej książki. Swoja sympatię dla młodego stażysty starannie ukrywa, dalej odnosi się do niego arogancko i wyśmiewa jego hipotezy śledcze.

Nic nie zapowiada, że senny poniedziałek zostanie zakłócony wiadomością o domniemanym wypadku helsińskiego playboya i milionera. W willi denata Brunona Rygsecka, udziałowca koncernu Rykamo, jest podejrzanie tłoczno, już z samego ranka zebrała się tam nie wiadomo po co finansowa elita Helsinek.  Waltari buduje akcję i kreśli bohaterów tak, że wszyscy są podejrzani, fotograficznie wręcz kreśli ich portrety oraz dba o detale. Każda osoba zresztą coś ukrywa i kłamie. Jakże uwierzyć, że Brunon pośliznął się na mydle, wpadł do basenu i utopił się we własnej łazience przy zgaszonym świetle? Aby rozwiązać tą zagadkę, w której dochodzenie opiera się tylko na poszlakach, Palmu musi poskromić swoją naturę i zagrać rolę kompletnego nieudacznika i bardzo przeciętnego detektywa tylko po to, aby na końcu złapać wszystkich w garść i wprowadzić w olbrzymie zdumienie.

Drugi tom cyklu o komisarzu Palmu podkreśla klasę Waltariego nie tylko jako twórcy powieści historycznych, ale także jako autora powieści kryminalnych. „Błąd komisarza Palmu” to klasyka gatunku, bez trupów ścielących się co drugą stronę, morza krwi i kaskaderskich pościgów, za to trzymająca w napięciu od pierwszej do ostatniej strony i zaskakująca zaskoczeniem. Sama oczywiście próbowałam rozwikłać zagadkę, ale bliżej było mi do stażysty Virty niż do Palmu, to zaś dla mnie także oznacza, że przeczytałam świetny kryminał.

Notka pochodzi z Myśli Czytelnika

niedziela, 25 sierpnia 2013

Egipcjanin Sinuhe - Mika Waltari


„Egipcjanin Sinuhe” Waltariego to, mam wrażenie, jedna z tych książek, którą czytali wszyscy oprócz mnie. Podskórnie czułam, że to książka, którą będę smakować powoli i ogromnie się cieszyć każdym napisanym słowem. Nie myliłam się. To ponad 600 stron pięknej, napisanej kwiecistym językiem, lektury, osadzonej w starożytnym Egipcie za czasów panowania Amenhotepa IV Echnatona.
Kilka książek historycznych z tego okresu już czytałam, więc wiele rzeczy było mi znanych, co jednak wcale nie powodowało, że książkę czytałam z mniejszym zainteresowaniem, wręcz przeciwnie. Realia powieści są dobrze oddane, jeśli chodzi o stan wiedzy z pierwszej polowy XX wieku, niektóre wątki oparte są na ówczesnych przypuszczeniach, ale i teraz, mimo badan DNA, wciąż nie wiemy wszystkiego o XVIII dynastii. Wciąż na przykład naukowcy spierają się, gdzie faktycznie był pochowany faraon Echnaton, a to tylko jedna z wielu wątpliwości.

Książka to rodzaj pamiętnika – spowiedzi lekarza Sinuhe, byłego królewskiego trepanatora, który w jesieni swego życia został wygnany z ziemi egipskiej na wybrzeże Morza Czerwonego. Chociaż wielokrotnie podkreśla, że spisuje on swoje dzieje dla siebie, to dbałość z jaką to robi oraz przechowuje piętnaście ksiąg traktujących o jego życiu sugeruje, iż ma on nadzieję, że ktoś kiedyś je przeczyta i wyciągnie wnioski.
Opowiada on nam koleje swego życia zaczynając od dzieciństwa, kiedy jako noworodek został znaleziony, niczym Mojżesz, w łódce uplecionej z sitowia, zaplatanej w szuwarach Nilu. Sinuhe nie został jednak odnaleziony przez egipską królową, a przez Kipe, żonę lekarza biedoty - Senmuta. Bezdzietna para usynowia go, a Kipa nadała mu baśniowe imię, które niejako zdeterminowało jego losy. Sinuhe dostaje od swoich przybranych rodziców wszystko co najlepsze, przede wszystkim miłość, mądre rady, ale także możliwość poznania pisma, a to w tamtych czasach otwierało wiele drzwi. Sinuhe początkowo uczy się sztuki lekarskiej od Senmuta, później od kaplanow Amona, ale wciąż jest głodny wiedzy i poznania odpowiedzi na najstarsze pytanie świata: „dlaczego?”. Dzięki łutowi szczęścia poznaje odpowiednich ludzi lub po prostu znajduje się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze, a to zmienia jego życie na zawsze. Zostaje cenionym lekarzem, także na dworze faraona i zaufanym człowiekiem Horemheba. Syria, Babilon, Mitanni, Amurru, Hatti, Kreta – te wszystkie miejsca poznał Sinuhe, w nich uczył się sztuki lekarskiej, zdobywał cenne informacje dla swoich ważnych, egipskich przyjaciół, ale także uczył się życia. O ile podróże pozwoliły mu nabrać biegłości w zawodzie lekarza, to niestety w życiu nie radził sobie kompletnie, w czym nie pomagała mu głowa nabita ideałami i ideami oraz skłonność do filozofowania. Nie na darmo Echnaton nadał mu imię Ten, Który jest Samotny. Spotkane na życiowej ścieżce kobiety przynosiły mu bol i cierpienie, począwszy od okrutnej i pięknej kurtyzany Nefernefernefer, poprzez Mineę – wielką, platoniczną miłość Sinuhe, kapłankę kreteńskiego boga-byka, a skończywszy na Merit – barmance z „Ogona Krokodyla”.

Dobry, na ogół szlachetny Sinuhe wydaje się czasami postacią nieco mdłą, szczególnie jeśli zestawimy go z barwnym, niezwykle charakternym Kaptahem – jego niewolnikiem i przyjacielem. Tak, Kaptah był zdecydowanie tym wszystkim, czym Sinuhe nigdy nie był. Ta niezwykła przyjaźń i trwanie przy sobie jest niezwykle barwnym wątkiem powieści, a polemiki, które toczą ze sobą pan i jego niewolnik niejednokrotnie wyciskają łzy śmiechu. Jeśli już jestem przy rozmowach, to nadmienię, że postacie w „Egipcjaninie Sinuhe” nie rozmawiają ze sobą, one do siebie przemawiają, pouczają się wzajemnie, często ubarwiając swe wypowiedzi złotymi myślami. Styl bardzo specyficzny, ale idealnie oddający charakter tamtych czasów, a genialne "twoja mowa jest dla mnie jak brzęczenie much", pojawiajace się zresztą wielokrotnie, nie można wręcz zapomnieć.

Postać Sinuhe jest bardzo ciekawa, ale dla mnie jeszcze bardziej interesująca była cała otoczka historyczna i obyczajowa. Konflikty polityczne, życie dworskie nie tylko na dworze faraona, ale także na dworze króla Babilonu, życie zwykłych ludzi, praktyka lekarska w ówczesnych czasach... Długo mogłabym jeszcze tak wymieniać.

Cokolwiek napisałabym o tej książce, to wiem, że nie jestem w stanie oddać tego, jak bardzo mnie “Egipcjanin Sinuhe”  porwał i jak wielkie na mnie wywarł wrażenie. Niezwykle smutna to i piękna powieść. Najbardziej zadziwia mnie jej ponadczasowość, bo Nawet gdyby przyszły czasy, kiedy nie będzie już bogatych ani biednych, to zawsze jeszcze będą mądrzy i głupi, chytrzy i naiwni. Tak zawsze było i tak też pozostanie na zawsze. Silny stawia stopę na karku słabego, a chytry wyłudza od naiwnego sakiewkę i każe głupiemu pracować dla siebie”.