środa, 30 stycznia 2013

Kamieniarz - Camilla Läckberg

Dość długo czekałam na kolejną część sagi kryminalnej Camilli Läckberg. Nie było jej w żadnej bibliotece, a jakoś nie po drodze było jej na moją półkę również w żaden inny sposób. W końcu jednak się doczekałam i „Kamieniarz” nie musiał długo czekać na swoją kolej. Wzięłam się za czytanie niemalże od razu, spragniona jakiegokolwiek kryminału.

Akcja kolejnej części sagi kryminalnej Camilli cały czas toczy się we Fjällbace. W pewien październikowy poranek rybak Frans Bengtsson wyławia z morza zwłoki siedmioletniej dziewczynki. Patrik Hedström po dotarciu na miejsce od razu rozpoznaje dziecko – jest to córka przyjaciółki Eriki. Na początku śmierć Sary wydaje się zwykłym wypadkiem, sekcja zwłok jednak wykazuje w płucach i żołądku dziewczynki słoną wodę z dodatkiem mydła. Wygląda na to, że ktoś utopił dziecko w wannie i wrzucił do morza. Kto mógł zamordować Sarę i dlaczego, czym zawiniła mała? Patrik zrobi wszystko, aby odpowiedzieć na to pytanie – śmierć dziewczynki dotknęła go osobiście, sam bowiem od niedawna ma córkę.


Camilla Läckberg odnosi sukcesy nie tylko w Szwecji, ale praktycznie na całym świecie, dzięki swoim powieściom – i słusznie, bo na to zasłużyła. Nie bez powodu jest nazywana królową skandynawskiego kryminału. Powiem szczerze, że i ja dałam się porwać jej książkom. Nie od dziś jestem wielkim fanem kryminałów, tych wywodzących się spod pióra skandynawskich pisarzy może trochę krócej, co nie zmienia faktu, że je uwielbiam i nie żałuję, że jakiś czas temu postanowiłam sięgnąć po tę sagę. Od niemalże pierwszej części stała się ona jedną z moich ulubionych.


Podoba mi się w powieściach Läckberg to, że nie są to stuprocentowe kryminały, ale również powieści obyczajowe, opowiadające o ich bohaterach, śledzące ich perypetie, problemy i małe szczęścia. Saga Camilli doskonale przedstawia życie na szwedzkiej prowincji. Mamy tu więc nie tylko zagadkę kryminalną do rozwiązania, zresztą dość zawiłą i nieprzewidywalną, ale również kolejne losy Eriki i Patrika oraz ich bliskich. Sam wątek kryminalny jest skonstruowany tak, jak lubię – autorka powoli, w odpowiednim tempie stopniuje napięcie, ujawnia kolejne sekrety, ale niczego nie jesteśmy w stanie przewidzieć praktycznie do ostatniej strony. Pisarkę lubię też za to, że potrafi samym zakończeniem zachęcić nas do kolejnego tomu swojej sagi. „Kamieniarz” bowiem kończy się tak, że nie sposób nie sięgnąć po następny tom, „Ofiara losu”.


Tutaj dodatkowo mamy równolegle opowiadaną historię sprzed kilkudziesięciu lat – każdy kolejny rozdział zaczyna się narracją, która oddaje nam wydarzenia najpierw z lat dwudziestych, później pięćdziesiątych ubiegłego wieku. To właśnie dzięki tym wydarzeniom doszło do tego, do czego doszło – jednak bezpośredni związek z teraźniejszymi wydarzeniami i tak poznamy na samym końcu. Choć początkowo nie wszystko jest dla nas jasne, wszystko robi się coraz wyraźniejsze wraz z kolejnymi rozdziałam powieści. Kolejne losy Agnes i Andersa są równie intrygujące, co sama zagadka śmierci Sary – śledziłam je z takim samym, jeśli nie nawet większym zainteresowaniem.


Jeśli jeszcze nie znacie powieści skandynawskiej autorki, jak najbardziej zachęcam do ich poznania. Zachęcam również do tego, aby książki Camilli czytać po kolei – chociaż wątek kryminalny w każdej z nich jest niezależny i niezwiązany z poprzednimi, to jednak losy bohaterów już nie – te już są ze sobą powiązane. Pisarka jednak jak najbardziej zasłużyła sobie na swój sukces, a fanów kryminałów z pewnością nie muszę do niej zachęcać. Ja nie mogę doczekać się tego, aż w moje ręce wpadnie kolejna część.

Recenzja opublikowana również na moim blogu.

wtorek, 22 stycznia 2013

"Zamieć śnieżna i woń migdałów"

Camilla Läckberg, znana autorka powieści kryminalnych, zwłaszcza sagi o Fjällbace, postanowiła napisać świąteczną historię. „Zamieć śnieżna i woń migdałów”, krótki kryminał, liczący raptem sto czterdzieści stron opowiada o policjancie Martinie Molinie, który przyjechał na wyspę Valö na tydzień przed świętami, na usilną prośbę swojej dziewczyny, by towarzyszył jej w rodzinnym spotkaniu. A rodzina to nie byle jaka. Lisette jest wnuczką bardzo bogatego człowieka, który ciężko zapracował na swój majątek, a teraz, kiedy przeszedł na emeryturę i stery rodzinnej firmy przejęli jego synowie, stał się bankomatem dla swoich dzieci i wnuków. Spotkanie w takim gronie, na dodatek na wyspie odgrodzonej od świata z powodu zamieci śnieżnej nie może się dobrze skończyć. Oczywiście dochodzi do morderstwa, a Martin pozostawiony sam sobie próbuje rozwiązać zagadkę śmierci starszego pana. 

poniedziałek, 21 stycznia 2013

"Pokój numer 10" Ake Edwardson

Pisałam już opinie o wszystkich poprzednich częściach serii o Eriku Winterze, autorstwa Åke Edwardsona. Recenzja były różne, bo książki szwedzkiego pisarza bardzo różniły się od siebie. Niektóre mnie zachwyciły, inne zirytowały. Teraz skończyłam czytać siódmy tom „Pokój numer 10”. I przestałam żałować, że mimo wcześniejszych potknięć autora, postanowiłam przeczytać cały cykl dziesięciu książek o komisarzu Eriku Winterze.

„Pokój numer 10” to bardzo dobra mieszanka kryminału, obyczaju i psychologii. Edwardson skupił się tym razem przede wszystkim na prowadzonym przez Wintera śledztwie, na drugim planie pozostawiając jego życiowe rozterki. Ponadto przybliżył nam początki pracy zawodowej komisarza, wplątując w prowadzoną przez niego sprawę, elementy jego pierwszego dochodzenia sprzed osiemnastu lat. Tym sposobem poznajemy początki przyjaźni Wintera i Haldersa oraz reszty grupy śledczej.

niedziela, 20 stycznia 2013

Plac dla dziewczynek - Lena Oskarsson

Urokliwe miejsce na szwedzkiej prowincji nad jeziorem Skiresjon, niedaleko Vimmerby, gdzie urodziła się Astrid Lindgren. Brutalne i perwersyjne morderstwo burzy sielankę i elektryzuje miejscową społeczność. Oprócz policji własne śledztwo prowadzi również jedna z mieszkanek – Zuza Wolny, imigrantka z Polski. Szuka nie tylko mordercy, ale również miłości i nie powstrzymuje jej nawet to, że na jednym zabójstwie się nie kończy. Odkrywa drugą stronę szwedzkiego raju – szokujące namiętności, złe pożądanie, traumy, z którymi dorosłe „dzieci z Bullerbyn” nie potrafią się uporać

Okładka: miękka
Ilość stron: 388
Wydawnictwo: Czarna Owca
Cykl: Czarna

Lena Oskarsson to znana szwedzka psycholog specjalizująca się w terapii par. Pracuje też jako międzynarodowa konsultantka policyjna przy ściganiu sprawców niewyjaśnionych morderstw. Kiedy o tym przeczytałam byłam ciekawa, jak wiele ze swoich doświadczeń wykorzysta w książce. Jeszcze bardziej zaintrygowały mnie informacje znalezione w necie, że Lena Oskarsson naprawdę nie istnieje. Kto więc napisał tę książkę? Oto jest pytanie....

Któż z nas nie zna lub nie czytał "Dzieci z Bullerbyn"? Ta książka kojarzy się z sielanką dzieciństwa. Lena Oskarsson jako miejsce akcji swej powieści wybrała właśnie małą, urokliwą osadę niedaleko Vimmerby, gdzie urodziła się Astrid Lindgren. Miejsce słynęło z Placu dzieci z Bullerbyn i przyjeżdżało je oglądać wielu turystów. W tym spokojnym i urokliwym miejscu wydarzyło się morderstwo, które wstrząsnęło miejscową ludnością. Zamordowana została Karin Frostenson, kiedy wracała z dzieckiem od swojej matki. Kontrowersyjne było pozostawienie pełzającego niemowlęcia przy zamordowanej kobiecie. Karin była miejscową bizneswomen, której okoliczni mieszkańcy wiele zawdzięczali - kto więc ją zabił i dlaczego? To pytanie, oprócz policji, zadaje sobie wiele osób - Frida i Lars, którzy znaleźli kobietę, jak i jej mąż Tomas. Mężczyzna angażuje w prywatne śledztwo polską pielęgniarkę, która zajmuje się jego teściową, Zuzę. Kobieta zaczyna rozglądać się w koło i zbierać miejscowe plotki, obserwuje też swego sąsiada, tajemniczego fotografa, Larsa. Wplątuje się nawet w romans z policjantem, aby mieć dojście do informacji. Tymczasem znalezione zostają kolejne zwłoki kobiety i małego dziecka....
Ciekawość Zuzy sprawia, że znajduje się w niebezpieczeństwie. Rozwiązanie zagadkowych morderstw wymaga cofnięcia się w przeszłość.... 

Początek książki ciągnął mi się strasznie, ale postanowiłam czytać dalej, bo Czarna Seria zawsze była dla mnie gwarancją doskonałych kryminałów. Książka wciągnęła mnie dopiero grubo po połowie, ale końcówka okazała się warta przetrwania początku. Nie zrażajcie się więc! Całość jest pisana zwartym językiem, dużo opisów, mało dialogów, trzeba się mocno skupiać na lekturze. Autorka zwodzi nas, jednak akcja nie mknie, ale spokojnie się toczy. Może za spokojnie jak na kryminał....
Spodobała mi się okładka, która świetnie odzwierciedla wątek znalezienia ciała - fotograf i nastolatka, bardzo dziwna nastolatka. Generalnie, cała powieść pełna jest dziwnych i bardzo oryginalnych postaci, gdyby Autorka w pełni wykorzystała ich potencjał, myślę, że efekt byłby wybuchowy.
Kto napisał tę przedziwną i odstająca od Czarnej Serii książkę? Tej odpowiedzi w książce nie znajdziecie... Ale pozostaje atmosfera tajemnicy i niedopowiedzenia - a to już dużo!


wtorek, 15 stycznia 2013

Detektyw na pustyni - Ake Holmberg


Ake Holmberg - Detektyw na pustyni
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Rok wydanie 1975
Ilość stron 179



Na początek sprawy techniczne. Prezentowana okładka pochodzi z wydawnictwa Dwie Siostry, które wypuściło na rynek fantastyczną serię "Mistrzowie Ilustracji".  Bardzo zależało mi na tym wydaniu, niestety, moja biblioteka nie dysponowała takim egzemplarzem. Do moich rak trafił egzemplarz wydany w roku 1975 przez Naszą Księgarnię - niewielka książeczka w miękkich okładkach, ale z identycznymi ilustracjami autorstwa Anny Kołakowskiej. 
Przyznam, że autora Ake Holmberga w ogóle nie znałam, a na jego trop trafiłam dzięki wskazówkom momarty
Ten szwedzki pisarz zasłynął za sprawą książek dla dzieci, szczególnie zaś cyklem o detektywie Turte Sventonie. W Polsce znane są trzy powieści, choć powstało ich zdecydowanie więcej.Tytuły, które zostały wydane przez wydawnictwo Dwie Siostry, to:
- Latający detektyw
- Detektyw na pustyni
- Ture Sventon w Sztokholmie
Te same tytuły były wydane w latach 70. przez Naszą Księgarnię. Szkoda, że tylko tyle, bo cykl wart jest przypomnienia.

Lekturę zaczęłam od "Detektywa na pustyni". Detektyw Ture Sventon zostaje zaproszony na pustynię arabską przez swojego przyjaciela Omara. Wybiera się tam latającym dywanem, przy okazji podejmuje się chronić wynalazku pana Hjortrona, konstruktora lodówek. Jako że detektyw nie może obyć się bez swoich kochanych ciasteczek ptysiów, w podróż zabiera najnowszy wynalazek konstruktora - lodówkę "Arktykę" wypełnioną trzystoma ptysiami, obiecując ją chronić przed złodziejami. Sprawa się mocno komplikuje, bo lodówka znika, a wraz z nią dzieci konstruktora, przypadkiem zabrane przez Sventona w podróż. Zatem, zamiast odpoczywać, detektyw prowadzi intensywne śledztwo. 

Książeczka jest zabawna, detektyw to najnormalniejszy w świecie człowiek, którego znakiem szczególnym jest to, że sepleni, ale ma prawdziwy piftolet (pistolet) i  wielką słabość do psysiów od Rofalii (ptysiów od Rozalii ). Cała wyprawa kończy się pomyślnie, jak to w książkach dla dzieci bywa. Niestety, z lodówki giną psysie, których detektyw już nie odzyskał. (monotema)



Detektyw Sventon na kolacji u konstruktora lodówek

Sekretarka detektywa Sventona

niedziela, 13 stycznia 2013

Rasmus, rycerz Białej Róży - Astrid Lindgren

Astrid Lindgren - Rasmus, rycerz Białej Róży
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Rok wydania 1999
ISBN 83-10-10508-8
Ilość stron 143



I kolejny tytuł o przygodach bractwa Białej Róży. Tym razem do grupy przyjaciół dołącza mały Rasmus, który przyjeżdża do miasteczka wraz z ojcem naukowcem na okres wakacji. Rasmus jest sympatycznym pięcioletnim chłopcem, ale jego pobyt w miasteczku nie zapowiada się spokojnie, bowiem praca ojca naukowca budzi zainteresowanie grupy przestępców. Pewnej nocy Rasmus i jego ojciec zostają porwani i wywiezieni na wyspę, gdzie przestępcy chcą wymóc na naukowcu wydanie obliczeń dotyczących ważnego wynalazku. 

Uprowadzenie widzi Kalle i jego przyjaciele i natychmiast podejmują działania. Podążają tropem porywaczy, obrzydzają im życie, krzyżują plany, a ich działania choć bawią do łez, to są skuteczne. Oczywiście, niemałą tu rolę odgrywa przyjacielski policjant - posterunkowy Bjork.

Cykl o Blomkviście jest wspaniałą literaturą - dynamiczna akcja, zajmujący wątek kryminalny, dowcipne teksty sprawiają, że książkę czyta się fantastycznie bez względu na wiek. 
Przyznam, że nigdy nie zgłębiałam twórczości Lindgren, moja znajomość jej literackich dokonań ograniczała się tylko do "Dzieci z Bullerbyn", ale jak wspomniałam twórczość Lindgren nadaje się dla tych najmłodszych i tych najstarszych, więc nigdy nie jest zbyt późno, by doczytać o bohaterach wyczarowanych przez Lindgren. (monotema)

Detektyw Blomkvist - Astrid Lindgren

Astrid Lindgren - Detektyw Blomkvist
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Rok wydania 1999
ISBN 83-10-10507-X
Ilość stron 115

Co mnie napadło na młodą literaturę? Nie wiem. Gdzieś trafiłam na tytuł i pognałam do biblioteki dziecięcej, by  "blomkvisty" zdobyć. Cykl o detektywie obejmuje trzy tytuły:
- Detektyw Blomkvist
- Detektyw Blomkvist i Rasmus, rycerz Białej Róży
- Detektyw Blomkvist żyje niebezpiecznie
Niestety, biblioteka zasobna tylko w dwie pierwsze części, choć jakoś irracjonalnie zależało mi najbardziej na części 1 i 3.  Może tytuły fajniejsze? W każdym razie jestem po lekturze "Detektywa Blomkvista". Od razu mogę powiedzieć, że lektura przednia.  I dla młodszych i dla starszych, bo to meisterstuck w wykonaniu Lindgren.

Młody człowiek, trzynastolatek pragnie zostać detektywem. Marzenia te nie są takie zupełnie bezpodstawne. Kalle odznacza się bystrością, umiejętnością  obserwacji i kojarzenia faktów, jednym słowem - zmysłem detektywistycznym.  Wolny czas, są wakacje, chłopiec spędza w gronie rówieśników - kolegi Andersa i koleżanki Evy-Lotty. Tworzą zwartą drużynę Białych Róż i prowadzą potyczki z Czerwonymi Różami.  Utarczki słowne, niegroźne starcia z przeciwnikiem przerywa przyjazd wujka Evy - Einara. Szybko wychodzi na jaw, że Einar to schwarz-charakter i Kalle zaczyna śledzić dziwnie zachowującego się wuja. Obserwacja szybko daje wyniki i naprowadza dzieci na trop większej afery kryminalnej. I tu młody detektyw Blomkvist wykazuje nie lada zdolności, pomaga ująć policji groźnych przestępców. (monotema)

piątek, 11 stycznia 2013

Zamek z piasku, który runął - Stieg Larsson

Saga Millennium Stiega Larssona zrobiła niemałą furorę na całym świecie. Stała się światowym bestsellerem, spopularyzowała literaturę skandynawską, a ekranizacja pierwszej części znalazła się w pierwszej trójce najlepszych filmów 2012 roku. Są jeszcze osoby, które dziwi ten fenomen? Jeśli tak, to na 99% są to osoby, które jeszcze po powieści Larssona nie sięgnęły. Ja jestem właśnie świeżo po lekturze ostatniej, trzeciej z sagi Millennium książki i uważam, że cała trylogia jak najbardziej zasługuje na szum, który się wokół niej wytworzył.

„Zamek z piasku, który runął” jest bezpośrednio związany z drugim tomem i dalszym ciągiem wydarzeń. Wydarzeń, które doprowadziły do tego, że Lisbeth Salander została oskarżona o morderstwo trzech osób. Ścigana jest jednak nie tylko przez policję – zagraża jej śmiertelne niebezpieczeństwo, a Mikael Blomkvist, nie wierząc w winę Lisbeth, robi wszystko, aby dociec prawdy i pomóc przyjaciółce. Proste to nie będzie, bowiem w sprawę zamieszany jest rząd i służby bezpieczeństwa, a policja w tym wypadku niewiele może.

Trzeba przyznać, że Stieg Larsson wykonał kawał doskonałej roboty, pisząc swoją trylogię. Z jednej strony żałuję, że napisał tylko 3 tomy, z drugiej cieszę się, że zdążył napisać aż tyle i zapewnił nam genialną lekturę. Kolejny bowiem tom okazuje się jeszcze lepszym od swoich poprzedników – na mnie zrobił chyba największe wrażenie. Jednocześnie starałam się dawkować sobie tę cegłę z umiarem, żeby nie skończyć za szybko, ale na niewiele się to zdało – powieść wciągnęła mnie to tego stopnia, że praktycznie nie mogłam oderwać wzroku od tekstu i autentycznie śniła mi się po nocach. Nie da się tej książki nie połknąć praktycznie w całości.

I coś, co mnie zaskoczyło: w końcu prawdziwie polubiłam Mikaela Blomkvista! Nie wiem jednak, czy jest to zasługa Larssona, czy Davida Finchera, który w swojej ekranizacji obsadził w roli Mikaela Daniela Craiga, którego uwielbiam! „Dziewczynę z tatuażem” obejrzałam dopiero niedawno, bo w grudniu, jednak uważam, że to kolejny kawał dobrej roboty i odtwórca praktycznie każdej roli pasował mi tam jak mało kto, nie mówiąc już o Lisbeth i Mikaelu właśnie… No ale nie o filmie miało być, a o książce.

Nie da się tej książki przeczytać w spokojnym, wolnym tempie. Nie da się i już. Bo nie można się od niej oderwać, jak mało która powieść trzyma w napięciu, a że ja jestem fanką wszelakich kryminałów i thrillerów, a już zwłaszcza skandynawskich – sami widzicie, po prostu ją połknęłam. „Zamek z piasku, który runął” jest ściśle powiązany z drugim tomem i gdyby nie objętość, spokojnie można by te dwie powieści połączyć w całość. Już na samym początku wracamy do tego, co zostawiliśmy, kończąc „Dziewczynę, która igrała z ogniem”. Niektórzy zrażają się do Millennium, gdy spojrzą na grubość tomów – fakt, przeraża, jednak gdy zacznie się czytać… przepada się na amen. Bez wątpienia jest to jeden z najlepszych kryminałów, jakie czytałam przez całe swoje życie, a przeczytałam ich naprawdę niemało. I nie jest tak, że w książce jest tylko i wyłącznie jeden wątek Lisbeth Salander – nie, bowiem równie mocno zainteresowały mnie wydarzenia, związane z Eriką Berger, zaintrygowała praca wielkiej redakcji jednej z najpopularniejszych szwedzkich dzienników… oraz to, wokół czego kręci się cała ta książka, a mianowicie polityka i rządy. A jeśli autor jeszcze zna się na rzeczy i potrafi to ciekawie opisać, to nie pozostaje nic, tylko czytać.

Ktoś jeszcze nie jest przekonany? Wątpię. Ta książka, ba, cała seria zbiera praktycznie same pozytywne opinie i w pełni na to zasługuje… Jest tylko jedno ale… bo po przeczytaniu „Zamku z piasku…” pozostaje niedosyt i żal, że to już niestety koniec…

Autor: Stieg Larsson
Wydawnictwo Czarna Owca, 2012
Liczba stron: 784

czwartek, 10 stycznia 2013

Dziewczyna, która igrała z ogniem - Stieg Larsson

Odkąd przeczytałam pierwszą część słynnej sagi Millennium Stiega Larssona, czekałam na moment, aż w moje ręce wpadnie kolejna część. Pierwszy tom zainteresował mnie na tyle, że byłam ciekawa, co też autor mógł zaserwować nam w kontynuacji. Na „Mężczyznach, którzy nienawidzą kobiet” nie zawiodłam się, ciekawa byłam więc, czy kolejny jest tak samo dobry i czy autor utrzyma swój poziom.

Mikael Blomkvist wraz z przyjaciółmi rozpoczyna pracę nad nowym numerem Millennium. Do grona redakcji dołącza jeszcze Dag Svensson, piszący artykuł na temat rozległej siatki osób, które przemycają z Europy Wschodniej kobiety, wykorzystywane potem w branży seksualnej. Wiele z osób, należących do tej grupy, to wysoko postawione osoby w państwie, piastujące dość wysokie stanowiska. Żona Daga, Mia, zajmuje się tym samym tematem w swojej pracy doktorskiej. Jednak na krótko przed oddaniem numeru do druku para ginie, zastrzelona w swoim mieszkaniu. Zwłoki znajduje Mikael, na klatce schodowej dodatkowo policja znajduje broń z odciskami palców opiekuna społecznego Lisbeth oraz samej Lisbeth. Za dziewczyną rozpoczyna się więc pościg jako za główną podejrzaną, która w gazetach przedstawiana jest jako niepoczytalna, chora psychicznie i szalona morderczyni. Mikael jednak nie wierzy w jej winę i na własną rękę stara się odkryć prawdę. Motyw do zabójstwa bowiem miało wiele osób, których tożsamość w swojej pracy odkrył i Dag, i Mia.

Znowu, w kolejnej części sagi, spotykamy się z tymi samymi bohaterami. Mikael, poprzednio dość bezbarwny i zupełnie mi obojętny, nagle zaczął zdobywać jako taką sympatię. Lisbeth jednak zdobyła ją już w „Mężczyznach…”, a tutaj jej notowania wcale nie spadły, a nawet wzrosły. Trzeba przyznać, że Stieg Larsson stworzył dość wyrazistą, oryginalną bohaterkę, która rzuca się w oczy już na samym początku i która bez wątpienia potrafi zdobyć uwielbienie czytelnika. No bo powiedzcie, jak można jej nie lubić?

Książka poza tym wciągnęła mnie już od samego początku, nie musiałam na to czekać do połowy, jak poprzednio. Więcej jest tu zagadek, a akcja stopniowo przyspiesza, chociaż dzieje się sporo już od pierwszych stron. Zwykle, biorąc do ręki drugą część jakiejkolwiek książki nie spodziewamy się tego, że przebije ona swoją poprzedniczkę, często kontynuacje bowiem pisane są czasem trochę na siłę, są dużo gorsze. Tutaj jednak muszę przyznać – „Dziewczyna, która igrała z ogniem” jest jeszcze lepsza od pierwszego tomu sagi. Wciągnęła mnie od razu, nie pozwalała wypuścić z rąk i zaskoczyła zakończeniem. A tego kompletnie nie spodziewałam się po tej książce, jak i po całej trylogii Millennium. Dowodem na to może być choćby fakt, że całą taką cegłę, 700-stronicową, udało mi się „połknąć” w dwa dni.

Absolutnie cała ta trylogia zasługuje na uwagę, nie tylko fanów kryminałów. I wcale nie dziwi mnie fakt, że zdobyła tak wielką popularność na całym świecie. Szkoda, że sam autor tego nie doczekał, umierając na atak serca tuż przed premierą pierwszej części swojej książki. Tak spektakularny sukces mogła osiągnąć tylko naprawdę dobra książka, a saga Millennium po prostu do takich powieści należy. Kto czytał, ten po prostu musi przyznać mi rację. 

Autor: Stieg Larsson
Wyd. Czarna Owca, Warszawa 2009
Liczba stron: 700

środa, 9 stycznia 2013

Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet - Stieg Larsson

Słynna saga Millenium Stiega Larssona zrobiła furorę na całym świecie. Kto bowiem nie słyszał o tej książce albo o słynnym filmie pod trochę innym tytułem: „Dziewczyna z tatuażem”? Nie ma chyba takiej osoby. U mnie znowu książka wyprzedziła film, za co jestem wdzięczna losowi, bo nie lubię czytać o tym, o czym wcześniej już oglądałam, lubię mieć własne wyobrażenie bohaterów, ewentualnie dopiero potem skonfrontować je z ekranizacją. Jednocześnie byłam bardzo ciekawa, czym cała ta trylogia zdobyła taką popularność. Trochę sceptycznie do takich powieści podchodzę i tak było i tym razem.

Henrik Vanger, osiemdziesięciodwuletni senior rodu, od blisko czterdziestu lat dostaje w swoje urodziny ramkę z zasuszonym kwiatem. Bardzo często jest to kwiat rzadkiego gatunku. Wszystko byłoby jasne gdyby nie to, że takie prezenty Henrik dostawał tylko i wyłącznie od swojej siostrzenicy. Jednak Hariet 36 lat temu zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Uznano ją za zmarłą, jednak policji nigdy nie udało się znaleźć jej ciała. Kto więc wysyła mu te prezenty? Czy jest to ktoś z jego wrogów? Henrik nigdy nie zapomniał o tajemniczym zaginięciu Hariet i wyjaśnienie tej zagadki stało się z czasem jego życiowym hobby.
Mikael Blomkvist, dziennikarz i wydawca magazynu Millenium, dostaje pewnego dnia od Vangera propozycję – oficjalnie chce, aby Mikael napisał jego biografię, nieoficjalnie jednak ma pogrzebać w przeszłości rodziny i spróbować rozwikłać zagadkę sprzed blisko 40 lat. Do pomocy wkrótce dostaje młodą dziewczynę, Lisbeth Salander, która, jak się okazuje, jest nieocenionym researcherem, genialnie potrafi znaleźć każdą informację o kimkolwiek.

Powiem szczerze, że książka trochę na początku mi się dłużyła. Z każdą kolejną przeczytaną stroną zastanawiałam się, kiedy w końcu zacznie się coś dziać i nie spodziewałam się, że przeczytam z takim przekonaniem tych stron prawie 200. Zaintrygowała mnie jednak od początku postać Lisbeth. Kompletnie się nie spodziewałam takiej bohaterki, przedtem miałam o niej zupełnie inne wyobrażenie, okazało się jednak, że zdobyła moją bezgraniczną sympatię niemalże od początku, co mnie zaskoczyło. Moim zdaniem Stieg Larsson miał znakomity pomysł na nietuzinkową bohaterkę, która zwraca uwagę, nie jest zwykłą kobietą, a nawet odbiega od tego wzorca bardzo. Polubiłam ją, w odróżnieniu od Mikaela, który wydał mi się w całej powieści trochę bezbarwny i miałam do niego całkiem obojętne uczucia. Główną bohaterką tej książki stała się dla mnie niewątpliwie Lisbeth Salander.

Ostatnio mam ogromną ochotę na czytanie różnorakich kryminałów i większą uwagę zwracam na te, napisane przez skandynawskich autorów. Bez wątpienia jest to mój ulubiony gatunek. Na powieści Larssona również się nie zawiodłam. Intryguje już sam wstęp, co prawda potem się robi trochę nudno, ale w końcu akcja rozwija się do tego stopnia, że chce się wreszcie czytać dalej. Głównie za sprawą Lisbeth właśnie. Kryminał skonstruowany jak najbardziej poprawnie, nie jesteśmy w stanie domyśleć się zakończenia, co prawda niektóre sprawy są do przewidzenia, jednak książka i tak Was zaskoczy na sam koniec. Być może to właśnie druga połowa książki podobała mi się bardziej, więcej się dzieje, akcja zaskakuje. Nic się jednak nie ma prawa równać z zakończeniem. I mimo tych 600 stron książkę przeczytałam bardzo szybko tylko dlatego, że mimo że to niby zwykły kryminał, mimo że trochę się dłuży – nie mogłam się od niej oderwać. Dla mnie trochę dziwne, byłam jednak tak ciekawa rozwiązania, że nie mogłam przestać czytać. Powieść nie kończy się jednoznacznie – po przeczytaniu ostatniej strony powstaje nurtujące nas pytanie, na które poznamy odpowiedź pewnie w drugiej części. Już nie mogę się jej doczekać.

Książka odniosła popularność na całym świecie i myślę, że na to zasłużyła. Jest dowodem tego, że Skandynawowie naprawdę mają niecodzienne pomysły i potrafią zainteresować potencjalnego czytelnika. Do tego mamy tutaj tajemnice  wielkiej familii, nierozwiązane zagadki z przeszłości i mroczne sekrety, a do tego walkę o wpływy i władzę – czego może chcieć więcej miłośnik thrillerów i kryminałów?

Autor: Stieg Larsson
Wyd. Czarna Owca, Warszawa 2009
Liczba stron: 634

wtorek, 8 stycznia 2013

Zamieć śnieżna i woń migdałów - Camilla Lackberg

Zamieć śnieżna i woń migdałów to urocza nowela w stylu Agathy Christie, luźno powiązana z serią o Fjällbacce. Na tydzień przed świętami Martin Mohlin z komisariatu ulega namowom swojej narzeczonej, aby wziąć udział w rodzinnym przyjęciu. Zgodnie z wolą patriarchy rodu Rubena, członkowie rodziny Liljecronas zbierają się na niewielkiej wyspie Valön, położonej w sąsiedztwie Fjällbacki. Z powodu zamieci śnieżnej połączenie z lądem zostaje zerwane i gdy Ruben nagle osuwa się na ziemię podczas świątecznej kolacji, Martin musi interweniować. Wkrótce nie ma już wątpliwości, że Ruben został zamordowany. Skoro wyspa była skutecznie odcięta od reszty świata, mordercą musi być ktoś spośród zebranych tam krewnych… Ale jaki mógłby być motyw tej zbrodni? I kto potrafił zamordować z zimną krwią?
Okładka: twarda
Ilość stron: 144
Wydawnictwo : Czarna Owca
Cykl: Czarna Seria

Kiedy wzięłam do rąk nową książkę z Czarnej Serii zdziwiłam się, że jest taka mała i chudziutka - jednak po przeczytaniu stwierdziłam, że nic dodać w niej nie trzeba, ani nic ująć - czysta kwintesencja. Na pewno książka stanowi gratkę dla wielbicieli twórczości Agathy Christie oraz przygód Sherlocka Holmesa - to klasyczny kryminał. Mnie przypominał przygody Herculesa Poirot - odludne miejsce i trupy w tle.

"Zamieć śnieżna i woń migdałów" nawiązuje do poprzednich książek pani Lackberg, łączy je postać głównego bohatera, Martina Molina - kolegi Patricka Hedstroma.
Martin zostaje zaproszony przez swoją dziewczynę na uroczystą kolację z jej rodziną, która miała się odbyć w uroczym pensjonacie na wyspie Valon. Po przybyciu na miejsce poznał członków rodziny Liljecronas, w tym najstarszego, patriarchę rodu Rubena, człowieka bardzo majętnego. Reszta rodziny nie wzbudziła jego sympatii, nie przepadali za sobą i nawet tego nie ukrywali. Ruben przy kolacji groził swojej rodzinie, że ich wydziedziczy... i nagle umarł na ich oczach.... Woń migdałów, która unosiła się z jego szklanki powiedziała Martinowi, że starszy pan został zamordowany. Ponadto okazało się, że na zewnątrz panuje zamieć śnieżna i nie mogą opuścić wyspy, telefony też nie działały... Martin został zdany na swoje siły - musiał znaleźć zabójcę. Rozpoczął dochodzenie i przesłuchiwał świadków, kiedy pojawił się kolejny trup.....
Atmosfera zagęściła się, a członkowie rodziny skakali sobie do gardeł. 
Czy Martinowi uda się znaleźć mordercę? Czy może on ujawni się sam? 

"Zamieć śnieżna i woń migdałów" to klasyczny kryminał, świetnie napisany, z atmosferą tajemnicy i niedomówienia. Sposób jednej ze śmierci został zapożyczony z Sherlocka Holmesa - bardzo ciekawie wpasował się w całość wydarzeń. Camilla Lackberg po raz kolejny nie sprawiła mi zawodu, no może trochę objętością książki, bo pożarłam ją w ciagu jednego wieczoru.
Bardzo ładnie wydana, idealnie wpasowała się w okres przedświąteczny, gdyż jej akcja rozgrywa się na kilka dni przez Bożym Narodzeniem - jest klimatyczna i intrygująca. Świetna lektura, lekka i przyjemna - serdecznie polecam!

















"Egipcjanin Sinuhe"

Egipcjanin Sinuhe to klasyka światowa. Książka zaliczana do najlepszych na świecie. I nie ma w tym nic dziwnego. Powieść Miki Waltariego zasługuje na swoje miano bez dwóch zdań.

Książka jest napisana w formie opowieści samego Sinuhe. Bohater opisuje swoje życie, począwszy od dzieciństwa poprzez naukę zawodu i późniejsze koleje losu, które były dla niego, na przemian łaskawe lub nie. Sinuhe doświadczył wielu emocji, od miłości do nienawiści. Przez swoje decyzje zarówno wiele stracił, jak i wiele zyskał. Jego czyny zaważyły na całym jego życiu, a konsekwencje dokonanych wyborów ciągnęły się za nim wiele lat.

Akcja książka toczy się w starożytnym Egipcie, a Sinuhe jest świadkiem zmian religijnych, politycznych i obyczajowych. Zmieniają się faraonowie, a wraz z nimi bogowie, rozpoczynają i kończą kolejne wojny z Syrią i Hetytami. Sinuhe stara się żyć wśród tych wszystkich wydarzeń, w których chcąc nie chcąc uczestniczy.

Autor uświadamia czytelnikom, że przez kilka tysięcy lat nic się w ludziach nie zmieniło. Są mądrzy i głupi, bogaci i biedni, uczciwi i oszuści. Politycy żądni władzy i bogactw, społecznicy mający za główny cel dobro innych.

Książkę dobrze mi się czytało. Bardzo obrazowo przedstawione zostało życie ówczesnych ludzi i ich problemy. Podróże Sinuhe zostały tak barwnie opisane, że miałam wrażenie jakbym była razem z nim na statku czy pustyni. Ponadto ciekawi bohaterowie. Tak różnorodni, każdy z własnymi poglądami na świat i sposobem na życie, każdy mający do zrealizowania cel, który wyznaczył im los.

W skrócie, Egipcjanin Sinuhe to świetnie napisana książka obyczajowa, którą każdy powinien przeczytać.


O książce:
Autor: Mika Waltari
Tytuł: Egipcjanin Sinuhe
Tytuł oryginalny: Sinuhe Egyptiläinen
Przekład: Zygmunt Łanowski
Projekt okładki: Piotr Jaworowski
Spółdzielnia Wydawnicza "Czytelnik", Warszawa 1987.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Lekarz, który wiedział za dużo - Christer Mjaset

Wydawnictwo Smak Słowa, Okładka miękka, 464 s., Moja ocena 5,5/6
Recenzja bardzo na gorąco, przed chwilą skończyłam czytać książkę i jestem pod przeogromnym jej wrażeniem.

Ostatnimi laty zalało nas skandynawskimi kryminałami. Po genialnych i ze wszech miar wspaniałych książkach Larssona, Mankella, Theorina, Nesbo, Lackberg i kilku innych autorów, nastąpił prawdziwy wysyp, ba tsunami skandynawskich gniotów i gniotków. 
Nie każdy może być Larssonem czy Nesbo, my czytelnicy to wiemy, a wydawcy...?! Niestety wielu postawiło na ilość nie na jakość, uznając, że polski czytelnik kupi i przeczyta wszystko, co rodem ze Skandynawii. Dzięki takiemu podejściu czuję od pewnego czasu wielkie zniechęcenie do wszelkiej maści kryminałów skandynawskich. 
Myślałam, że już tak zostanie, ale o cudzie – Wydawnictwo Smak Słowa przywróciło mi wiarę, że jednak można wydawać doskonałe książki rodem z północy Europy. 
Bo kochani książka nieznanego u nas zupełne Christera Mjaseta jest perełką, prawie arcydziełem (piszę prawie bo arcydzieło kryminalne ze Skandynawii jest dla mnie tylko jedno po wsze czasy – Millenium:)).
W książce mamy po równo zachowane proporcje – doskonałego, wybornego w smaku kryminału i fantastycznej powieści obyczajowej. Z takim podziałem – pół na pół jeszcze się nie spotkałam, zawsze któryś gatunek dominował, a tu nie, jest równiutko.
Teraz kilka słów o treści książki, bo tak piszę te peany i piszę...
Akcja rozgrywa się na norweskiej wyspie Hitra. Mniejsza z tym, gdzie to dokładnie jest, ważne, iż jest tam mroczno, klaustrofobicznie i ponuro...

Mamy początek posępnej, śnieżnej zimy. Wyobraźcie sobie niewielką, odrobinę odizolowaną od świata wysepkę, grono ludzi, którzy znają się, jak przysłowiowe łyse konie i was, którzy przyjeżdżacie z zewnątrz, jesteście tam obcy, co częstokroć dają wam co poniektórzy odczuć. 
Takim obcym (ale nie kosmitą, tylko obcym spoza wyspy) jest główny bohater książki lekarz Mads Helmer. 
Mads ucieka, ucieka przed przeszłością, przed własną chorobą do której wstydzi i boi się przyznać (cierpi na epilepsję), przed widmami przeszłości i nie najlepszymi kontaktami z rodziną. Tymczasowy port znajduje właśnie na Hitrze. Wszystko idzie w miarę dobrze, aż do momentu, gdy na kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem odkrywa podczas wieczornej śnieżycy rozbity samochód swojego szefa Aldusa Caroliussena. Siłą rzeczy przejmuje jego obowiązki. Lekarzy na wyspie było tylko dwóch rachunek jest prosty - teraz został jeden. Jest okres świąteczny, niezwykle trudno o zastępstwo i Mads dyżuruje 24/24. Niebywałym zagrożeniem staje się w tej sytuacji jego skrywana choroba. Dodatkowo wkoło niego zaczynają się dziać dziwne rzeczy, niby takie drobiazgi, ale w pewnym momencie Mads nie wie, czy to jemu coś się zdaje, czy może rzeczywiście z praktyką po Caroliussenie jest coś nie tak.
Przejmujące pacjentów zmarłego kolegi, przejmuje także jego obowiązki niejako powiernika dusz co poniektórych chorych, ale nie tylko. Szybko się okaże, że zmarły lekarz był nie tylko medykiem i powiernikiem, ale jeszcze...no właśnie, nie wiadomo kim w sumie Carroliusen był. Mamy mnóstwo śladów, lekkich tropów, sporo aluzji, ale nie wiemy nic na pewno. A nastrój grozy rośnie.
W ciągu następnych dni Mads dowie się wielu ciekawych, wręcz zadziwiających informacji, które postawią zmarłego w dwuznacznym świetle.
Do tego coraz więcej poszlak, śladów wskazuje, że jego śmierć to nie był wypadek. 

Ale czy to prawda? Młody lekarz zaczyna się zastanawiać - kim naprawdę był Caroliussen? Jak zginął? 
Wraz z córką zmarłego, Line, Mads dostanie się do piwnicy Caroliussena, gdzie znajdą ogromne archiwum. W archiwum przez długie lata gromadzone były medyczne i pozamedyczne dane na temat pacjentów, nieraz boleśnie obnażające ich poczynania oraz fakty z życia. 

Co się stanie z archiwum? Jakie tajemnice się w nim kryją? Jaki użytek ze zgromadzonych materiałów robił pozornie godny zaufania lekarz domowy?
Napiszę tylko, że od tego momentu uczucie niepewności i klaustrofobii jeszcze się zacieśnia. Od pierwszej strony towarzyszyły mi strach, niepewność oraz ciekawość. Od momentu znalezienia archiwum te uczucia były jeszcze silniejsze. Wraz ze znalezieniem dokumentów Mads ściąga na siebie wielkie niebezpieczeństwo? Dlaczego? Co takiego znajduje się w papierach po Caroliussenie? 

Czy to jedna z teczek w archiwum była  wyrokiem śmierci dla Caroliussena? Czy pracując nad doktoratem, odkrył coś, czego nie powinien?
Trudno nawet streścić tę książkę, trzeba ją po prostu przeczytać. Mjaset stworzył wręcz doskonały mix kryminału, powieści obyczajowej i thrillera medycznego. Autor ma niewątpliwie talent pisarski, który połączył z doskonałą znajomością ludzkiej psychiki- postacie przez niego stworzone to arcydzieło. A sama książka aż kipi intrygami, spoza których wyłaniają się jednak zwykli ludzie i refleksje nad ich poczynaniami i wyborami. Przy tym nie zanudza terminologią medyczną. Tylko tak się zastanawiam, czy po lekturze Lekarza, który wiedział za dużo, odważycie się pójść do swojej przychodni?!
Was gorąco zachęcam do lektury, a ja niecierpliwie czekam na kolejne książki Christera Mjaseta. Ta książka to prawdziwa perełka, której rozpoczynając lekturę nawet w najmniejszym stopniu się nie spodziewałam.
Christer Mjaset (ur. 1973) jest lekarzem i pisarzem młodego pokolenia. Dotychczas wydał cztery książki, w tym dwa zbiory opowiadań - z czego pierwszy, En dans der veien slutter (Taniec u końca drogi) z 2003 jest zarazem jego debiutem literackim. W swoich powieściach Mjaset umiejętnie łączy wiedzę lekarską z kunsztem literackim. Cechuje go narracyjna rzetelność i przywiązanie do detali. Jego opowiadania, podobnie jak powieści, są wielowątkowe, z bogatą galerią postaci i skomplikowaną intrygą.