poniedziałek, 29 kwietnia 2013

"Zamiast Ciebie"

Gdy sięgałam po debiutancką powieść Sofie Sarenbrant „36 tydzień” byłam nastawiona na świetny kryminał, autorka niestety trochę mnie rozczarowała i dlatego do kontynuacji „Zamiast ciebie” podchodziłam już z dużą rezerwą. Ponownie spotykamy Agnes i jej męża oraz ich już pełnoletnią córkę Nicole. Rodzina wiedzie pozornie spokojne życie, jednak Agnes nadal nie może pogodzić się z utratą synka. Kolejna terapia, warsztaty psychologiczne sprawiają, że kobieta podejmuje ostateczną decyzję. Koniec z czekaniem na cudowne odnalezienie Adama, czas zacząć żyć. W tym samym momencie, jej córka Nicole postanawia raz na zawsze rozprawić się z przeszłością i dowiedzieć prawdy na temat swojej rodziny. Prawdy, którą rodzice przed nią ukrywali, a która doprowadzi dziewczynę do Brantevik i wciągnie w wir niebezpiecznych wydarzeń.



sobota, 13 kwietnia 2013

"Ptaki" Tarjei Vesaas


Tarjei Vesaas namalował „Ptaki” słowami, inaczej nie jestem w  stanie określić tej powieści. To piękna, liryczna historia, której lektura sprawiła mi ogromną przyjemność. Gdzieś z zakamarków pamięci wydobywałam obrazy z  „Żywota Mateusza” Witolda Leszczyńskiego y 1967 roku, ekranizacji powieści, której poetyckie zdjęcia i nastrojowa muzyka dawno temu poruszyły mnie do głębi. Wyraźnie pamiętam niesamowitą kreację Franciszka Pieczki w roli Mattisa i Annę Milewską w roli Hege (Olgi w polskiej wersji). Jednak końcówkę przysłoniła mgła niepamięci. I dobrze, bo mogłam do niemal ostatniej strony powoli smakować tą powieść.

Gdzieś nad brzegiem jeziora, stoi zagubiona wśród lasów chata Mattisa i Hege. Są rodzeństwem i obydwoje dobiegają czterdziestki. Mattis, często jest określany jako mężczyzna o umyśle dziecka, ale ja powiedziałabym, że to raczej ktoś bardzo wrażliwy, nieprzystosowany kompletnie do życia i jego ciemnych stron, ktoś, kto ma nadwrażliwość słuchową nie tylko skierowana na świat zewnętrzny, ale i jego własny, wewnętrzny. Bo Mattis słyszy wszystko, nie tylko ten glos, który nosi w środku. Mnogość bodźców powoduje problemy nie tylko z odbiorem świata i ludzi, ale także w komunikowaniu się. Nie potrafi sprecyzować swoich myśli i odczuć. Jego ostoją, jedynym pewnym punktem, wokół którego kreci się jego życie, jest Hege. To kobieta, która poświęciła siebie, swoje prywatne szczęście dla swojego brata. Samotna, bardzo samotna Hege, potrafi przeniknąć czasami do świata Mattiasa, ale pragnie także, aby on sam był bardziej samodzielny, postarał się znaleźć swoją własną ścieżkę do „normalnego świata”, a ona mogłaby mieć nieco życia dla siebie. Ale ten jej realizm jest często zbyt brutalny dla Mattisa.

źródło
Mattis bardzo się stara zrozumieć świat i ludzi, chociaż ci ostatni sprawiają mu sporo problemów. Analizuje drobiazgowo ich twarze, każde padające słowo, zdaje sobie również sprawę, że za plecami nazywają go „Pomyleńcem”. Sam mówi niemal szyfrem, bo nie jest w stanie w słowach zawrzeć wszystko to, co kłębi się w jego umyśle i mało który człowiek potrafi go zrozumieć. Ci, którzy w jego mniemaniu reagują dobrze na jego słowa, nazywa mądrymi, od innych stroni. Podobnie Mattis dzieli świat – na ten bezpieczny i na ten, który mu zagraża.


źródło
Mattis odbiera otoczenie bardzo sensualnie, potrafi zachwycić się przyrodą, dostrzec piękno tam, gdzie inni przechodzą obojętnie. Piękny widok, czy odkrycie nowego ciągu słonki potrafi dostarczyć mu tyle wzruszeń i radości, że jest w stanie obdzielić nimi wiele swoich dni. W świecie pozbawionym ludzi odnajduje się doskonale i z takim otoczeniem potrafi się porozumieć, czuje się też przez nie bardziej akceptowany.
Ten delikatny  mężczyzna ma w sobie barometr emocji i czuje nadchodzące zmiany. Historia słonki i dwóch drzew w pierwszej i drugiej części książki, są niejako zapowiedzią dramatycznych zdarzeń w trzecim akcie.

„Ptaki” Vesaasa to emocjonalny tryptyk namalowany delikatną kreską. To obraz, który mimo tego, że jest oszczędny w słowach potrafi dotknąć duszy i wzruszyć do łez.





Notka pochodzi z Myśli Czytelnika

wtorek, 9 kwietnia 2013

"Krąg"

Sześć dziewczyn spotyka się pewnej nocy w parku. Różnią się od siebie jak woda i ogień. Każda z nich jest inna, ma inny charakter, od inteligentnej i spokojnej Minoo, przez arogancką i wredną Idę, aż po sympatyczną Rebeckę. Nie wiedzą czemu się spotkały, co je przywiodło do tego samego miejsca i dlaczego to właśnie one, tak różne pod każdym względem, zostały wybrane, by przyjść do parku. A może właśnie o to chodziło? O różnorodność?

Przyznam, że kiedy usłyszałam o wydaniu „Kręgu” nie byłam przekonana do tej książki. Nawet nie miałam zamiaru jej kupować. Po prostu pewnego dnia ot tak postanowiłam, że jednak przeczytam, może będzie fajne, zwłaszcza, że miałam wrażenie, że będzie to kryminał i do tego skandynawski. Jakże bardzo się pomyliłam.


„Krąg” to w żadnym wypadku nie jest kryminał! To bardzo dobrze napisany thriller, trochę w gatunku paranormal, trochę obyczajowy, choć morderstwo też jest jednym z wątków. Autorzy Mats Strandberg i Sara B. Elfgren dołożyli wszelkich starań i stworzyli historię niebanalną, przy której nie można się nudzić, za to należy zarezerwować sobie dużo czasu na czytanie, bo oderwać się od „Kręgu” nie sposób. Wykreowane przez nich postacie, zwykłe nastolatki, jakie można na co dzień spotkać w każdej szkole. Te ciche, spokojne, szare myszki i te szkolne gwiazdy. Wydawałoby się, że taka mieszanka bohaterek będzie wybuchowa, a jednak autorom udało się doskonale dopasować charaktery dziewczyn do siebie. Od samego początku najbardziej polubiłam Minoo i Rebeckę. Analityczny umysł Minoo, najlepszej uczennicy w szkole, a pod nim skrywane głęboko uczucia oraz miła, grzeczna Rebecka, która nie wierzy we własne szczęście, czyli bycie dziewczyną najprzystojniejszego i najfajniejszego chłopaka w szkole Gustafa. Mimo moich sympatii, nie tylko Minoo i Rebecka, ale wszyscy bohaterowie „Kręgu” to świetnie wymyślone i przedstawione postacie. W pierwszych rozdziałach autorzy przybliżają nam ich sylwetki, krok po kroku pokazując, jacy są i jak postrzegają sami siebie oraz jak widzą ich inni. Jednak w miarę upływu stron poznajemy głęboko skrywane tajemnice nastolatków z liceum w Engelforts, wyciągnięte na wierzch demony powoli zaczynają dzierżyć władzę nad bohaterkami. I wtedy wszystko zaczyna się zmieniać, akcja przyspiesza, robi się coraz niebezpieczniej i nic nie jest tym, czym się wydaje. Autorzy zaskakują na każdym kroku i przyznaję, że wywiedli mnie w pole kilka razy, najbardziej na końcu książki, gdzie już kompletnie nie wiedziałam czego się spodziewać.

Jestem ogromnie mile zaskoczona „Kręgiem”. Nie spodziewałam się żadnej rewelacji, do przeczytania książki zachęciły mnie sypiące się jedna po drugiej pozytywne recenzje i teraz okazuje się, że i moja opinia jest pochwałą. Książkę pochłonęłam jednym tchem w święta, warcząc na każdego kto odrywał mnie od lektury.  Z czystym sumieniem polecam „Krąg” każdemu, młodym i trochę starszym, a zwłaszcza wielbicielom trylogii „Magiczny krąg” Libby Bray. Odnalazłam między tymi książkami spore podobieństwo, co dodatkowo wpłynęło, oczywiście pozytywnie na moją ocenę.
Ps. Miałam bardzo duży problem z napisaniem tej recenzji. Książka tak mi się podobała, że brakowało mi słów do opisania wrażeń i pomysłu na cały tekst.

Tom 1: "Krąg"
Tom 2 "Ogień" (premiera maj 2013)
Tom 3: "Klucz"

niedziela, 7 kwietnia 2013

"Niewypowiedziany" Mari Jungstedt

Niewypowiedziany to drugi tom cyklu kryminałów autorstwa Mari Jungstedt, który polubiłam w zeszłym roku.
Tym razem powieść obraca się wokół trzech wątków. Wiodącym jest śledztwo w sprawie morderstwa, którego ofiarą padł przedstawiciel lokalnego establishmentu, powiedzmy, menelskiego. Henry Dahlstrom wkrótce po wygraniu sporej sumy na wyścigach zostaje znaleziony martwy w ciemni, którą urządził w piwnicy zamieszkiwanej przez siebie kamienicy. Początkowo policjanci, znani już czytelnikowi z tomu pierwszego, koncentrują się na pieniądzach, jednak po pewnym czasie dochodzi do ujawnienia innych prawdopodobnych motywów zbrodni. Jednocześnie poznajemy czternastoletnią Fanny, córkę alkoholiczki, którą ciężkie życie, brak zainteresowania ze strony rodziny i nauczycieli, doprowadzi do tragedii.
Trzecim wątkiem jest zwykły romans mężatki Emmy, i dziennikarza Johana. Tą parę czytelnik poznał już w tomie pierwszym, kiedy to obie postaci miały kardynalne znaczenie dla całej fabuły. W tej części oboje powracają, i miałam wrażenie, że są przypięci do tej powieści na siłę, a połączenie wątku romansowego i kryminalnego książki jest szyte bardzo grubymi nićmi. O ile pierwsze dwie historie wciągają od samego początku, i do ostatnich stron trzymają w napięciu, a autorka przygotowała kilka ciekawych zwrotów akcji, o tyle wątek miłosny jest nudny i irytujący. Generalnie nie mam dużej tolerancji dla zdradzających małżonków, ale niektórzy autorzy potrafią stworzyć takie postacie, które mimo ich wad lubimy i zaczynamy im kibicować, niezależnie od naszego stosunku do ich życiowych wyborów. Emma i Johan są natomiast pustymi, egoistycznymi i płytkimi bohaterami, których nie polubiłam i dla których nie byłam w stanie wykrzesać odrobiny współczucia czy zrozumienia. Za ten wątek obniżyłam ocenę o jeden stopień, a sposób zakończenia go, wskazujący na to, że duet E&J powróci w kolejnych częściach, trochę osłabił mój entuzjazm co do całej serii. Jednak z klei sympatia do Knutasa (:D) i jego współpracowników chyba przezwycięży i będę kontynuowała lekturę kolejnych tomów.
Podsumowując, Jungstedt potrafi stworzyć ciekawą fabułę kryminalną i nietuzinkowych policjantów, którzy odznaczają się na dosyć już licznej mapie szwedzkich gliniarzy znanych nam ze skandynawskich kryminałów. W piękny i sugestywny sposób opisuje też Gotlandię,  atmosfera powieści jest ponura, ale nie tak mroczna i przerażająca jak w poprzednim tomie . Niestety, kiedy zabrała się za pisanie romansidła, na siłę wtłoczonego w kryminalną serię (coś w stylu – kup kryminał, romans gratis), nie poszło jej już tak dobrze. Mimo to polecam tą serię wielbicielom skandynawskich historii kryminalnych, bo czyta się te powieści szybko, lekko i bez potrzeby głębszej refleksji.
Moja ocena: 4/6
Mari Jungstedt Niewypowiedziany
Tłum. Magdalena Landowska
Wyd. Bellona
Warszawa 2010

piątek, 5 kwietnia 2013

Gwiazda Strindberga - Ian Wallentin

Wydawnictwo Czarna Owca, Okładka miękka, 453 s., Moja ocena 5-/6
Doskonała powieść, chociaż do książek Juliusza Verne'a (co sugeruje wydawca) jeszcze jej trochę brakuje, ale autor ma niezaprzeczalnie doskonałe pióro i możliwości. Liczę, że kolejna jego powieść będzie jeszcze lepsza.
Teraz kilka słów o książce. 
Skandynawia, pewnego dnia Erik Hall, doświadczony nurek postanawia zbadać zalane wodą korytarze kopalni w Dalarna. Dla niego to normalne, ma w tym spore doświadczenie. Nie jest jednak w stanie przewidzieć, co go spotka, że to z pozoru zwyczajne nurkowanie będzie największą, a jednocześnie najbardziej koszmarną przygodą jego życia.  
Zagłębiając się w jeden z korytarzy trafia na makabryczne znalezisko. Odkrywa świetnie zakonserwowane zwłoki a przy nich antyczny krzyż, na którym wyryte są znaki runiczne. O odkryciu zwłok informuje stosowne władze, o krzyżu już nie. Jak się szybko przekona, to ostatnie było wielkim błędem. 
Odnalezienie w zalanej kopalni zwłok budzi powszechną sensację także poza granicami kraju. Erik Hall przez kilkanaście dni znajduje się w centrum wydarzeń, udziela wywiadów, występuje w programach tv, pozuje do zdjęć.  Zainteresowanie mediów jednak szybko wygasa. Pewnego dnia u Erika zjawia się kobieta podająca się za zagraniczną dziennikarkę. Jak się szybko okazuje wcale nią nie jest. Kim zatem jest? Dlaczego tak bardzo interesuje ją znaleziony w kopalni krzyż, o którym przecież nurek nikomu nie wspominał? 
To dopiero początek akcji i wielu znaków zapytania, ponieważ krzyż i jego historia zaczynają budzić emocje wśród ludzi, którzy za wszelka cenę chcą go zdobyć, a przy tym pozostać anonimowymi. Dlaczego? Co takiego ma w sobie ten krzyż? Co może zniszczyć lub pomóc odkryć? 
Tylko historyk Don Titelmann domyśla się jednak, że jeśli krzyż i gwiazda trafią w niewłaściwe ręce, doprowadzi to do niewyobrażalnej katastrofy. 
Rozpoczyna się pogoń za tytułową Gwiazdą Strindberga, która jest z krzyżem nierozerwalnie związana, jest jego uzupełnieniem.  Połączone mogą uratować lub zniszczyć świat, w zależności w czyje ręce się dostaną.
Jak zakończy się ta historia?
Zapraszam do lektury Gwiazdy Strindberga, która mimo pewnej sztampowości treści, jest niezwykle wciągającą i ciekawą lekturą, tym bardziej, iż jest literackim debiutem jej autora.
Niezaprzeczalnym atutem książki jest szybkie tempo akcji i umiejętność wykorzystania przez autora i zręcznego połączenia wielu  faktów historycznych. Daje to fascynujący efekt końcowy.
Książkę czyta się wyśmienicie, jednak ostrzegam - początkowo przez ok. 90-110 s. jest to taka sobie przeciętna lektura. Całość nabiera tempa i smaczku wraz z pojawieniem się w domu nurka zagadkowej kobiety. Od tego momentu dzieje się, oj dzieje.
Ian Wallentin jak przystało na autora skandynawskiej książki, nie stroni od bardzo szczegółowych opisów miejsc i osób, jednak dla mnie był to kolejny plus. Dzięki tym opisom tworzy sie niezwykły nastrój, a my możemy bardziej wczuć się w akcję.
Gwiazda Strindberga to bez wątpienia wyśmienity debiut literacki i pozycja, na którą warto zwrócić uwagę. Polecam.

czwartek, 4 kwietnia 2013

"Nie oglądaj się" Karin Fossum


Moje pierwsze spotkanie z Karin Fossum nie było udane. Przeczytałam „Utraconą” i nie mogłam podzielić ogólnych zachwytów, dla mnie to był średni kryminał, w którym mordercę poznałam już na samym początku, więc nie za bardzo widziałam sens czytania całej książki. Przemogłam się jednak, bo myślałam, że dalsza treść mnie zachwyci, tak się jednak nie stało. Lubię prowadzić śledztwo razem z policjantami, odkrywać kolejne ślady i głowić się nad rozwiązaniem zagadki. Nie znoszę, gdy ktoś podaje mi wszystko niemal na talerzu, odbierając przyjemność rozwikłania zagadki. Z tego powodu książka „Nie oglądaj się” długo czekała na swoją kolej, a do samej lektury podeszłam z mocnymi uprzedzeniami, spodziewałam się, że znowu mi się nie spodoba.

W małej norweskiej miejscowości, takiej, gdzie wszyscy się znają, nad brzegiem stawu zostaje znalezione ciało piętnastoletniej dziewczyny. Ułożono je troskliwie i przykryto kurtką. Kto miał powód, aby pozbawić życia młodą, atrakcyjną, wysportowaną Annie? Śledztwo prowadzi doświadczony Konrad Sejer oraz młody i bystry Jacob Skarre. Nie używają żadnych wyrafinowanych metod śledczych. Przede wszystkim chcą się dowiedzieć kim była zrównoważona, cicha i nieufna Annie. Może miała jakiś sekret?

Podczas śledztwa wyłania sią rys charakterologiczny nie tylko samej zamordowanej, ale także jej rodziny, chłopaka, sąsiadów. Dowiadujemy się o ich skrzętnie ukrytych tajemnicach, o tym, jacy są na co dzień, co ich trapi. Nie ma tutaj krwawych poscigów i strzelaniny, a narracja, mimo tego, że wolna, jest niezwykle intrygująca.
Autorka nie raz myli tropy, podrzuca nam nowe fakty, które wywracają nasze podejrzenia do góry nogami, trzyma cały czas w niepewności i napięciu. Niektóre tropy są jednak zbyt oczywiste i gdzieś po przeczytaniu trzech czwartych książki w mojej głowie skrystalizowało się podejrzenie, kto zabił Annie i nie myliłam się. Mimo tego doczytywałam książkę z zainteresowaniem, bo bardzo chciałam się dowiedzieć, czy moje przeczucia mnie nie mylą.

Niezła powieść kryminalna, powiedziałabym nawet, że całkiem dobra. Karin Fossum zaintrygowała mnie bardziej i nie wykluczam, że sięgnę po kolejne powieści tej autorki w przyszłości.

wtorek, 2 kwietnia 2013

"Wody Wielkie" Arne Dahl

Na każdy kolejny tom cyklu o Drużynie A czekam z wytęsknieniem. Od ostatniego, czwartego, minął już ponad rok, i gdy powoli traciłam nadzieję na dalszy ciąg przygód sztokholmskich policjantów, Czarna Owca przyszła mi z pomocą i wydała tom piąty. Jak dotąd chyba najlepszy ze wszystkich.

Drużyna A to tak naprawdę Specjalna Jednostka Policji ds. Zwalczania Przestępczości Międzynarodowej. W jej skład wchodzi 7 policjantów i ich przełożony, Jan-Olov Hultin. Drużyna A to nieformalna nazwa nadana im jeszcze w tomie pierwszym (właściwie nikt nie wie dlaczego), powołana do przejmowania spraw, w których występuje wątek międzynarodowy. W tym tomie część z bohaterów, Paul i Kerstin, zostaje poproszona przez wydział wewnętrzny o przesłuchanie policjanta uwikłanego w tajemniczą strzelaninę, w której zginął nielegalny uchodźca z RPA. Okazuje się, że policjant ten był niegdyś narzeczonym Kerstin. Z kolei pozostali członkowie Drużyny zajmują się sprawą tajemniczego seryjnego mordercy, który w liście samobójczym wyznaje, że od lat zajmował się zabijaniem ludzi w całej Europie. Wkrótce obie sprawy znajdą swój wspólny mianownik.
Od początku mojej przygody z Arne Dahlem zastanawiam się, co jest takiego szczególnego w jego książkach, że tak bardzo je lubię. Wiele z tych przyczyn wyklarowało się teraz, w czasie lektury Wód wielkich. Przede wszystkim wielość głównych bohaterów. Dahl nie poszedł drogą wybraną przez większość autorów, i nie stworzył jednego, wiodącego bohatera i pomocników wokół niego. Poszedł raczej drogą nowoczesnych seriali kryminalnych, gdzie poznajemy od razu kilku równoprawnych bohaterów, ich historie, zdolności, charaktery, którzy nawzajem się uzupełniają. Dzięki temu powieść jest wielowymiarowa i wielowątkowa, nie ma miejsca na nudę. Każdy z bohaterów bowiem jest zupełnie inny, mamy tu galerię postaci tak odmiennych, że aż cud, że są w stanie pracować razem. I mimo iż każdy z nich ma wady, to polubiłam ich wszystkich (wyobraźcie sobie moje rozczarowanie, gdy okazało się, że mieszkałam w hostelu oddalonym o kilka przecznic od domu Kerstin Holm, i o tym nie wiedziałam!).
Drugim elementem jest sama fabuła. Książki Dahla to nie są po prostu kryminały, nie można ich zamknąć w ramach jednego gatunku. Dostajemy zatem coś, co jest jednocześnie kryminałem, sensacją, czasem horrorem, czasem groteską, trochę książkę przygodową, czasem historyczną, czasem psychologiczną, z komentarzem społecznymi i politycznym. Dahl umiejętnie żongluje tymi gatunkami w ramach każdego tomu, tworząc wrażenie, że zbrodnia nigdy nie jest po prostu oderwanym od rzeczywistości zjawiskiem, jest połączona z każdą sferą życia współczesnego społeczeństwa.
Z tym wiąże się język, który czasem służy tylko do raportowania, innymi razem tworzy barwne opisy miejsc, by przerodzić się w głęboki, psychologiczny opis, sprowadzić ciemność na umysł czytelnika, tylko po to, by następnie oświetlić go żartem, którego nikt by się nie spodziewał. Za ten język Dahl jest z resztą czasem krytykowany, jednak zauważyłam, że przez fakt iż „Wody wielkie” są tłumaczone przez kogoś innego niż poprzednie tomy, język powieści jest bardziej zrozumiały. W poprzednich książkach były momentami urwane myśli, czy gry słów, których nie rozumiałam. Myślałam, że to taki styl autora, ale teraz widzę, że był to chyba niedostatek tłumaczenia. Ze względu na liczne gry słów, półsłówka, idiomy, przysłowia i cytaty, książki te są pewnie fatalne do tłumaczenia, ale wydaje mi się, że pan Kędzierski wyszedł z tego z tarczą, a nie na  tarczy.
Polecam wszystkim zapoznanie się z serią od początku, gdyż wiele wątków znajduje swój początek w poprzednich tomach, a tych, którzy już znają Drużynę A, mogę zapewnić, że i tym razem nie będziecie się nudzić.
Moja ocena: 6/6
Arne Dahl Wody Wielkie
Tłum. Robert Kędzierski
Wyd. Czarna Owca
Warszawa 2013
Recenzję opublikowałam również ma swoim blogu.

"Powrót nauczyciela tańca" Henning Mankell

Henning Mankell praktycznie od pierwszej przeczytanej książki stał się jednym z moich ulubionych autorów. Dlaczego? Bo niewątpliwie ma talent do tego co robi, czyli do pisania kryminałów, robi to znakomicie. A jak się okazuje, nie tylko do powieści kryminalnych, bowiem na jego koncie znajdują się również inne książki, łącznie z tymi dla dzieci i młodzieży. Za co jeszcze go lubię? Za to, że podejmuje w swoich książkach tematy dość kontrowersyjne, niecodzienne, ale ważne.

Podobnie jest z „Powrotem nauczyciela tańca” – jest to typowy kryminał w stylu Mankella (chociaż ja wciąż przeczytałam ich za mało, ale mam nadzieję to w tym roku nadrobić). Jest jesień 2009 roku, Szwecją wstrząsa morderstwo emerytowanego oficera policji, Herberta Molina. Herbert mieszkał samotnie na odludziu, od kilkudziesięciu lat cierpiał na bezsenność, pewnej nocy jednak umiera w męczarniach. Herbert był miłośnikiem tańca, jednak nic nie tłumaczy krwawych śladów układających się w kroki tanga, które zostawił w jego domu morderca. Śmiercią Molina interesuje się jego były kolega z pracy, Stefan Lindman. Stefan jest aktualnie na zwolnieniu lekarskim, ma więc czas na to, aby przybliżyć się trochę do śledztwa. Sprawa jednak się komplikuje, gdy podobnie jak Herbert, ginie jego sąsiad… Okazuje się, że aby rozwiązać zagadkę, policja musi cofnąć się wstecz aż do drugiej wojny światowej – to tam tkwi odpowiedź na większość pytań.

Henning Mankell do tej pory znany był przede wszystkim ze swojej serii kryminalnej z Kurtem Wallnanderem w roli głównej. Ta książka jednak nie ma z nim nic wspólnego. To młody 37-letni policjant, przebywający obecnie na urlopie zdrowotnym, gra tutaj główną rolę. Stefan jest chory na raka – co prawda jeszcze we wczesnym stadium, niedługo zacznie leczenie – mężczyzna jednak wie, że to jeszcze nie jest czas na jego śmierć. Jednocześnie boi się, nie mając pojęcia, jak to wszystko się naprawdę potoczy – mimo zapewnień lekarki, że ma wielką szansę na wyzdrowienie, tak naprawdę nic nie wiadomo… Mężczyzna więc, aby w pewnym sensie odegnać od siebie widmo choroby i śmierci, angażuje się w śledztwo w sprawie morderstwa jego dawnego kolegi, Herberta Molina. Lubię tego skandynawskiego autora również za bohaterów – potrafi ich nakreślić znakomicie, w ten sposób, że nawet przez chwilę nie wahamy się, czy ich polubić czy nie, dzieje się to samoistnie. Oczywiście mowa o „dobrych” bohaterach, bo jak to bywa w każdym kryminale, nie brakuje też tych złych. Ale czy tak do końca naprawdę złych?...

Okazuje się, że niezupełnie, Mankell przybliża nas bowiem również do mordercy Molina. Osoby, która, jak się okazuje, miała powód, aby zrobić to co zrobiła, i tym samym dzieje się coś niesamowitego – zaczynamy tę osobę po prostu rozumieć, przynajmniej się staramy. I nawet to, że jest to zły człowiek, u Henninga Mankella nie do końca tak jest. Nie jest również niespodzianką to, że szybko poznamy sami mordercę Molina – tutaj raczej chodzi nie o sam fakt odnalezienia winnego, ale o to, co go pociągnęło do takiego, a nie innego działania. Ważniejsze jest więc pytanie: „dlaczego” a nie „kto”.

Autor podjął w „Powrocie nauczyciela tańca” dość ciekawy temat, a mianowicie wątek nazistowskiej przeszłości niektórych z bohaterów i rodzącego się po wojnie neonazizmu. Stefan odkryje tajemnice z przeszłości swojego dawnego znajomego, stanie się to jednak początkiem czegoś, czego główny bohater z pewnością nie będzie się spodziewał… Sam ten temat, sięgający swoją historią do drugiej wojny światowej i samego Hitlera, jest niezwykle ciekawy, a że ja lubię powieści, w których choć trochę jest historii, ta książka naprawdę mi się podobała. Ale i to nie wszystko, co mnie tu urzekło, bowiem zaangażowanie się w zagadkę osoby spoza grupy, która bezpośrednio się tym zajmuje, jest początkiem niezwykłej przyjaźni Stefana z policjantem Giuseppe’m, który prowadzi całe śledztwo. Pierwszą rolę bez wątpienia jednak gra tutaj Stefan, który pomaga policji w ujęciu winnego.

Cóż, jest to znakomita książka dla miłośników kryminałów, bo to naprawdę dobra powieść, tak jak dobrym pisarzem  jest Henning Mankell. Na pewno jest to coś dla miłośników samego autora i fanów jego wcześniejszego bohatera, Kurta Wallandera. Kryminały Mankella są specyficzne, jest w nich zawsze ta tajemnica, jest mroźny i mroczny skandynawski klimat, autor ma swój własny styl, za który ogromnie go cenię. Henninga będę więc polecać każdemu, zawsze i wszędzie.
 
Recenzja opublikowana również na moim blogu.