wtorek, 2 kwietnia 2013

"Wody Wielkie" Arne Dahl

Na każdy kolejny tom cyklu o Drużynie A czekam z wytęsknieniem. Od ostatniego, czwartego, minął już ponad rok, i gdy powoli traciłam nadzieję na dalszy ciąg przygód sztokholmskich policjantów, Czarna Owca przyszła mi z pomocą i wydała tom piąty. Jak dotąd chyba najlepszy ze wszystkich.

Drużyna A to tak naprawdę Specjalna Jednostka Policji ds. Zwalczania Przestępczości Międzynarodowej. W jej skład wchodzi 7 policjantów i ich przełożony, Jan-Olov Hultin. Drużyna A to nieformalna nazwa nadana im jeszcze w tomie pierwszym (właściwie nikt nie wie dlaczego), powołana do przejmowania spraw, w których występuje wątek międzynarodowy. W tym tomie część z bohaterów, Paul i Kerstin, zostaje poproszona przez wydział wewnętrzny o przesłuchanie policjanta uwikłanego w tajemniczą strzelaninę, w której zginął nielegalny uchodźca z RPA. Okazuje się, że policjant ten był niegdyś narzeczonym Kerstin. Z kolei pozostali członkowie Drużyny zajmują się sprawą tajemniczego seryjnego mordercy, który w liście samobójczym wyznaje, że od lat zajmował się zabijaniem ludzi w całej Europie. Wkrótce obie sprawy znajdą swój wspólny mianownik.
Od początku mojej przygody z Arne Dahlem zastanawiam się, co jest takiego szczególnego w jego książkach, że tak bardzo je lubię. Wiele z tych przyczyn wyklarowało się teraz, w czasie lektury Wód wielkich. Przede wszystkim wielość głównych bohaterów. Dahl nie poszedł drogą wybraną przez większość autorów, i nie stworzył jednego, wiodącego bohatera i pomocników wokół niego. Poszedł raczej drogą nowoczesnych seriali kryminalnych, gdzie poznajemy od razu kilku równoprawnych bohaterów, ich historie, zdolności, charaktery, którzy nawzajem się uzupełniają. Dzięki temu powieść jest wielowymiarowa i wielowątkowa, nie ma miejsca na nudę. Każdy z bohaterów bowiem jest zupełnie inny, mamy tu galerię postaci tak odmiennych, że aż cud, że są w stanie pracować razem. I mimo iż każdy z nich ma wady, to polubiłam ich wszystkich (wyobraźcie sobie moje rozczarowanie, gdy okazało się, że mieszkałam w hostelu oddalonym o kilka przecznic od domu Kerstin Holm, i o tym nie wiedziałam!).
Drugim elementem jest sama fabuła. Książki Dahla to nie są po prostu kryminały, nie można ich zamknąć w ramach jednego gatunku. Dostajemy zatem coś, co jest jednocześnie kryminałem, sensacją, czasem horrorem, czasem groteską, trochę książkę przygodową, czasem historyczną, czasem psychologiczną, z komentarzem społecznymi i politycznym. Dahl umiejętnie żongluje tymi gatunkami w ramach każdego tomu, tworząc wrażenie, że zbrodnia nigdy nie jest po prostu oderwanym od rzeczywistości zjawiskiem, jest połączona z każdą sferą życia współczesnego społeczeństwa.
Z tym wiąże się język, który czasem służy tylko do raportowania, innymi razem tworzy barwne opisy miejsc, by przerodzić się w głęboki, psychologiczny opis, sprowadzić ciemność na umysł czytelnika, tylko po to, by następnie oświetlić go żartem, którego nikt by się nie spodziewał. Za ten język Dahl jest z resztą czasem krytykowany, jednak zauważyłam, że przez fakt iż „Wody wielkie” są tłumaczone przez kogoś innego niż poprzednie tomy, język powieści jest bardziej zrozumiały. W poprzednich książkach były momentami urwane myśli, czy gry słów, których nie rozumiałam. Myślałam, że to taki styl autora, ale teraz widzę, że był to chyba niedostatek tłumaczenia. Ze względu na liczne gry słów, półsłówka, idiomy, przysłowia i cytaty, książki te są pewnie fatalne do tłumaczenia, ale wydaje mi się, że pan Kędzierski wyszedł z tego z tarczą, a nie na  tarczy.
Polecam wszystkim zapoznanie się z serią od początku, gdyż wiele wątków znajduje swój początek w poprzednich tomach, a tych, którzy już znają Drużynę A, mogę zapewnić, że i tym razem nie będziecie się nudzić.
Moja ocena: 6/6
Arne Dahl Wody Wielkie
Tłum. Robert Kędzierski
Wyd. Czarna Owca
Warszawa 2013
Recenzję opublikowałam również ma swoim blogu.

3 komentarze:

  1. Widziałem kiedyś jakąś książkę z tej serii, ale sprawiała wrażenie jakiegoś taniego sensasidła, dlatego kompletnie się nią nie zainteresowałem. Oj, głupi ja. Po przeczytaniu recenzji jestem niemal przekonany, że to coś dla mnie. Zapisane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, pierwsze cztery tomy wydane przez Muzę, zostały chyba opatrzone okładką z wydań zagranicznych (tak mi się przynajmniej zdaje, że któraś jeszcze wersja miała takie okładki), i to generalnie były koszmarki. Rozmawiałam z paroma osobami, które od zakupu tych książek odwlekły właśnie okładki. Czarna Owca zaczęła to teraz wydawać z o wiele ładniejszą szatą graficzną, ale szkoda już została zrobiona.

      Usuń
  2. uwielbiam skandynawskich autorów i cykl czarna seria ;D od jakiegoś czasu buszuje własnie po kryminałach ;D

    OdpowiedzUsuń