sobota, 9 lutego 2013

Twarze - Tove Ditlevsen


Choroba psychiczna wciąż jest tematem tabu. Na zachodzie robi się różnorakie akcje, aby pozwolić wyjść z cienia osobom, które cierpią na choroby najwrażliwszego organu – mózgu, aby reszta społeczeństwa zrozumiała, że to choroba taka, jak inne, z tym, że często powodująca także poczucie wyizolowania, osamotnienia, niezrozumienia.
Najgorsze jest to, że każdy z nas może praktycznie zachorować, bo nie wszystko można tłumaczyć czynnikiem dziedziczenia, nauka wśród wielu przyczyn chorób psychicznych podaje jedną – idiopatyczną – nieznaną. Smutne jest to, że nie wiedząc, co takie choroby powoduje, można leczyć jedynie skutki, a nie przyczyny.
Tove Diltevsen, słynna duńska poetka i pisarka sama przez całe życie walczyła z chorobą psychiczną, aby po 59 latach poddać się. Zmarła po zażyciu dużej dawki tabletek nasennych.

W „Twarzach” Tove Diltevsen ukazuje nam świat pisarki Lise, która odniosła sukces pisząc książki dla dzieci. Sława i pieniądze nie przyniosły jej szczęścia, w jej domu nie dzieje się dobrze, małżeństwo kompletnie się sypie, z dwójką starszych  dzieci nie potrafi znaleźć wspólnego języka. Po ogromnym sukcesie ostatniej powieści, tym razem dla dorosłych, przestała pisać. Ten stan trwa już dwa lata. Powoli pisarka otwiera nam drzwi do świata, w którym żyje Lise, świat wyobrażonych twarzy-masek, które ludzie, według niej, kupują lub wypożyczają na różne okazje oraz głosów, które siedzą w rurach i do niej mówią. Czująca ogromną presję i głęboko zraniona Lise, nie potrafi odróżnić świata rzeczywistego od tego wyobrażonego, popełnia więc samobójstwo zażywając tabletki nasenne. Nie chce jednak umrzeć, chce na chwilę uciec od bliskich-obcych jej ludzi i mieć chwilę oddechu, od twarzy, które pojawiają się w jej mieszkaniu i głosów, które ją prześladują...

Straszny i bolesny jest świat Lise. Świat, w którym czuje się przeraźliwie osamotniona i opuszczona przez wszystkie bliskie osoby, które uznaje za wrogów czyniących jej krzywdę. Z drugiej strony – jakże bolesne to być musi dla samych tych bliskich, których każda dobra intencja odbierana jest przez chorą osobę jako atak, zamach na jej niezależność, a niejednokrotnie życie. Ile wysiłku musi kosztować chorą powrót do normalnego świata, zwalczenie własnych demonów lub ich ignorowanie, uwierzenie na nowo bliskim i lekarzom, że nie chcą jej zaszkodzić, a jedynie pomóc.
Licząca sobie tylko 136 stron książka wstrząsa siłą przekazu, chociaż na chwilę pozwala nam wejść w świat myśli i uczuć osoby chorującej na schizofrenię. Poczucie bezsilności, strachu wyziera pomiędzy prostych i szczerych zdań. „Twarze” to powieść, która dotyka czasami bardzo boleśnie. To apel o zrozumienie dla tych pokrzywdzonych przez naturę, naprawdę bardzo cierpiących w swoim świecie zwidów i złudzeń, świecie, w którym granica pomiędzy realnością, a wyobraźnią jest płynna.  Czytając tą książkę nie mogłam opędzić się od myśli, ile własnych doświadczeń wplotła w nią autorka. Czy to było wolanie o pomoc także dla niej samej?

Dobra i niezwykle poruszająca lektura.

_________________

Recenzja pochodzi z Myśli Czytelnika.

1 komentarz:

  1. Intrygująca recenzja. Myślę. że warto zapoznać się z tą pozycją. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń