wtorek, 20 czerwca 2017

Hotel Angleterre - Marie Benett

Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 4-/6
Trochę rozczarowała mnie ta książka, liczyłam na coś więcej.
Mamy młode małżeństwo, którego szczęście trwa niezwykle krótko. Jest wojna, 5 miesięcy po ślubie młody małżonek Georg zostaje umieszczony w obozie pracy na północy Szwecji. Pobyt tam trwa długo, bardzo długo. Zmienia mężczyznę, jego charakter, postrzeganie wielu spraw.
Ta część opisująca samego bohatera, jego myśli, reakcje na podawanie manipulacjom, pobyt w obozie na dalekiej nieprzyjaznej północy bardzo mi się podobała.
Zupełnie inaczej było z częścią historii opowiadającą o jego żonie.
Młoda kobieta zostaje sama walcząc z wojenną codziennością. Nawet po przeprowadzce do rodziców, Kerstin jest samotna. Nie wiem doprawdy czy z tęsknoty za mężem i samotności, czy dla urozmaicenia wdaje się ona w romans z inną kobietą. Motywacja nie jest znana. Ani źdźbła namiętności, ognia, chemii (jak zwał tak zwał) między obydwoma kobietami. Albo być może ja nie potrafiłam tego wyszukać w tekście. I bynajmniej, nie oczekiwałam żadnych pikantnych scen. Namiętność można pokazać na różne sposoby. Obie bohaterki sprawiały na mnie wrażenie jakby związały się ze sobą z nudy, chęci przeżycia czegoś innego, bycia ze sobą z braku innej alternatywy.
Gdy porusza się taki temat, jak seks (nie istotne czy homoseksualny czy nie), warto by odrobić lekcję i jakoś sensownie podejść do tematu. Dla mnie opis tego romansu jest suchy jak wióry lecące z drewna. No takie porównanie mi się nasunęło. Zero emocji, napięcia.
No, ale niech będzie, młoda kobieta korzysta z uciech zakazanego związku. W tym czasie mąż o głodzie, na mrozie przechodzi kolejne upokorzenia, cierpi psychicznie i fizycznie. Ciekawe zestawienie. No ale cóż, takie rzeczy serwowała wtedy historia. Każde maksymalnie skoncentrowane na sobie, na swoich potrzebach, nie myślące o tym, co dzieje się z tym drugim. Każde na swój sposób dostosowuje się do rzeczywistości, jaką przygotował mu los.
Hotel Angleterre to książka o pragnieniach ukrytych czasami zbyt głęboko, o pozorach, o tym, jak jeden moment, jedno zdarzenie z pozoru najbłahsze wyzwalają w nas nieznane pokłady wiary, ale i agresji, chęci do walki. To także opowieść o niezrozumieniu, szukaniu tego co istotne i niestety, ale zbyt często nieznalezieniu.
I niby wszystko byłoby ok, nawet ten suchy romans bym przełknęła, gdyby nie fakt, iż po mniej więcej 2/3 książki autorce zaczynają się rozmywać niektóre wątki. Niestety, ale do końca książki części z nich nie udało się Benett złapać i sensownie zakończyć.
Niewątpliwie to książka z bardzo dobrymi, ale i kiepskimi momentami. Mimo to warto ją przeczytać.
Plusem są: kreacja Georga i niezwykle wiarygodne przedstawienie jego przeżyć oraz tego co działo się w obozie, piękny język jakiego używa autorka, bardzo piękny i doskonałe tłumaczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz