poniedziałek, 1 grudnia 2014

"Pamiętam cię" - Yrsa Sigurdardóttir

Pamiętam cię
Yrsa Sigurdardóttir

MUZA, 2012
320 stron
horror
Jest taki jeden film. Wyspa tajemnic. Mroczno w nim od samego początku. A atmosfera jest w nim bardzo duszna. Do tej pory w mojej głowie tłucze się muzyka z filmu. Do tej pory pamiętam niemal każdy kadr. Yrsa (tak, ta pani, której nazwisko jest nie-do-wymówienia) w powieści Pamiętam cię tworzy bardzo podobny klimat. Cały czas coś się czai. I wiadomo, że w końcu nastąpi dramatyczny wybuch. Ale emocje nie opadają. Nerwy czytelnika napięte są jak struna. Napięcia nie można się pozbyć. Nawet czytając książkę podczas przejazdu komunikacją miejską.

Fale huśtały stateczkiem na wszystkie strony w rytmie, który trudno określić. [1] A na stateczku płynęła trójka ludzi poszukujących nowego lepszego życia na północy Islandii. Katrin, Lif i Gardar planują odnowić ruderę, którą nabyli. Nie wiedzą wiele na temat okolicy. Tutaj nie przyjeżdża nikt, chyba że latem, bo też i w środku zimy nie ma tu czego szukać. [2]. Nie znają tajemnic domu, w którym mają zamieszkać. A dom cieszy się nie najlepszą sławą i choć sam nie jestem przesądny, będę się lepiej czuł, wiedząc, że możecie schronić się gdzie indziej i macie świadomość, że możecie zadzwonić po pomoc. [3] Nie minie dużo czasu, gdy zaczną czuć się niekomfortowo. W domu usłyszą dziwne trzaski, nad morzem pojawi się dziwna postać. A to dopiero początek!
W międzyczasie w przedszkolu ktoś wypisał na ścianach dziwne słowa. Podobny wandalizm miał miejsce wiele lat wcześniej… tuż przed zniknięciem małego chłopca. Freyr próbuję tę zagadkę wyjaśnić. Dość niedawno zaginął jego syn, Benni. Niewiedza o miejscu jego pochodzenia nie pozwala jemu i matce dziecka przejść do codzienności. Mężczyzna nie wie, że idąc po śladach współczesnej zagadki okryje prawdę z przeszłości. A losy wszystkich splotą się w bardzo… dziwny sposób.

Czytelnika w garści trzyma kilka mrocznych tajemnic. Od czasu do czasu można samemu wejść na pewne ścieżki i domyślić się paru spraw, zanim jeszcze autorka je odkryje. Ale nie jest to ważne. Bowiem Yrsa tak skonstruowała powieść, by nie móc się od niej oderwać. Losy ojca, któremu zaginął syn i trójki przyjaciół spisuje naprzemiennie. A każdy rozdział kończy tak, że nie ma mowy, by książkę odłożyć na lepszą chwilę. Od samego początku atmosfera robi się coraz bardziej gęsta. Narasta i narasta. I nawet na chwilę nie można zaciągnąć się łagodniejszym powietrzem. Nie jestem z tych, którym wystarczy zwykłe bu! by mocno przestraszyć. Ale Pamiętam cię jest tym typem powieści, podczas czytania której mimowolnie zaczniemy nasłuchiwać dziwnych odgłosów we własnych czterech ścianach.

Pamiętam cię nie jest zwykłym horrorem, który ma jedynie mocno przestraszyć. W powieści Yrsa ukrywa przed czytelnikiem drugie dno. Kiedy ludzie umierają, nie rozliczywszy się z życia, utykają między światami. Nie przechodzą na następny stopień egzystencji (…) i chcą, aby sprawiedliwości stało się zadość albo żeby dokonano rozliczenia. [4] Motyw duchów jest w świecie literackim czy filmowym bardzo mocno eksploatowany. I trudno napisać taką powieść czy scenariusz, który by zadziwił w tym temacie. A jednak autorce udało się to w całej rozciągłości. Bo choć coś tam świta z tyłu głowy, zaskoczy czytelnika nie raz.

Od horrorów zazwyczaj wolę dobry thriller. Trzyma w napięciu. I najczęściej opiera się na tajemniczym wątku, od którego oczu oderwać się nie da. Horrory mają straszyć. Lub są po prostu obrzydliwe albo kupy się nie trzymają (a może tylko ja na takie trafiam?). Dlatego z zasady nie oglądam filmów w tej konwencji. No chyba, że któryś mnie mocno zaintryguje. Nie powiem, lubię mocniejsze fragmenty. Ale historia musi być głęboka i przemyślana, bym nie czuła się zdegustowana. A dokładnie tak jest z Pamiętam cię. I choć czasami i tutaj jest obrzydliwie. I choć autorka straszy średnio co kilka stron. Jest to z całą pewnością książka, po którą każdy szanujący się fan literatury szeroko pojętej powinien sięgnąć. A fan dobrego horroru – bez zbędnej zwłoki!

1 komentarz: