Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura szwedzka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura szwedzka. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 31 sierpnia 2017

Lód i woda, woda i lód - Majgull Axellson

     




Jak  we wszystkich swych książkach tak i w tej Majgull Axelsson pisze o kobietach. Tutaj główną bohaterką jest dobiegająca czterdziestki autorka kryminałów, która sądziła, że gdy wypłynie wraz z grupą naukowców na lodołamaczu znajdzie na "Odynie" miejsce, w którym spokojnie będzie mogła oddać się pisaniu nowej książki. Suzane ma za sobą trudną przeszłość, którą próbuje wymazać ze swojej pamięci, ale nawet tutaj ona ją dopada wraz z usłyszaną piosenką, śpiewaną przed wielu laty przez Bjorna Hallgrena, z którym wychowywała się jak siostra z bratem, a który faktycznie był jej kuzynem. To wystarcza, by cała jej przeszłość powróciła; dzieciństwo pozbawione miłości matki, Inez, której sercem całkowicie i bez reszty zawładnął Bjorn i to od momentu, gdy jej bliźniacza siostra, Elsa, niechcianego przez siebie  przyniosła go do domu.  Nie starczyło Inez już uczucia dla córki co tę doprowadziło do kompleksów, pozbawiając pewności siebie i swej wartości a z czasem do braku sensu swego żcia i próby samobójczej. 
           Akcja książki głównie toczy się na Odynie, wśród kruszonego przez niego lodu, ale jej fabuła jest przeplatana historią życia kobiet z rodziny Suzane, począwszy od jej babki. 
Jest to opowieść o dwu  pokoleniach kobiet, żyjących w trudnych związkach, pełnych napięć i niezrozumienia, o ich  wyborach i wynikającego z tych wyborów braku poczucia szczęścia, który to brak  ma destrukcyjny wpływ na kolejne pokolenia, pozbawione tego co najistotniejsze - matczynej miłości. 


Czytaj więcej

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet - Stieg Larsson.



"Dziennikarz i wydawca magazynu Millenium" Mikael Blomkvist ma przyjrzeć się starej sprawie kryminalnej sprzed czterdziestu lat, kiedy zniknęła bez śladu Harriet Vanger.
Do pomocy dostaje Lisbeth Salander, młodą, intrygującą outsiderkę i genialną researcherkę. Blomkvist i Salander tworzą niezwykły team. Wspólnie szybko wpadają na trop mrocznej i krwawej historii rodzinnej". 

          Tej książki chyba specjalnie nie muszę rekomendować. Miłośnicy kryminałów z pewnością mają całą trylogię za sobą już bardzo dawno a i sporo innych czytelników też być może ją poznało, gdyż to chyba najgłośniejsza skandynawska seria kryminalna. 
          Całą serię Millenium podarowałam kilka lat temu córze w prezencie pod choinkę. Ona przeczytała ją od razu a ja dopiero pierwszy tom w tym roku. Nie znam kryminałów skandynawskich, bo też i kryminały czytam niezmiernie rzadko, ale muszę przyznać, że"Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" mnie pozytywnie zaskoczyli. Powieść wciąga mocno swą treścią a wszystkie jej wątki, czyli zarówno ten dotyczący afer gospodarczych, o które potknęło się wydawnictwo Millenium, jak i kryminalne, które przychodzi rozwiązywać bohaterom I tomu są tak emocjonujące i intrygujące, że pochłaniałam  tę powieść ze wzrastającym zainteresowaniem czekając z napięciem na finał jej mrocznej, pełnej nowych zagadek fabuły. To doskonała literatura kryminalna, która od początku do końca trzyma w napięciu i nie pozwala czytelnikowi ochłonąć z silnych wrażeń, jakich mu dostarcza. Dzisiaj, po jedenastu latach kiedy powieść powstała, już wiele zmieniło się  na polu informatyki, która poprzez osobę Lisbeth jest w książce bardzo mocno eksponowana i wykorzystywana w fabule. Dla mnie to wszystko czarna magia i dzisiaj, ale byłam pod wrażeniem tego jak szeroko można było już wtedy wiedzę i umiejętności informatyczne wykorzystywać. 
               Ale ta powieść to nie tylko doskonały kryminał. Stieg Larsson, który sam był dziennikarzem, zwrócił w niej uwagę na społeczne patologie nękające Szwecję. Afery gospodarcze, korupcja i problem ogromnej przemocy stosowanej wobec kobiet, co mnie osobiście ogromnie zaskoczyło. Ale biorąc pod uwagę jakim społeczeństwem jest Szwecja fakt ten jednak niezbyt dziwi. Jego bohater jednak, Mikael Blomkvist, odbija na tle tego wizerunku bardzo pozytywnie i może dlatego również z przyjemnością sięgnę po kolejny tom...jak sobie go dokupię, bo niestety pożyczyłam go i do mnie nie wrócił.

środa, 24 czerwca 2015

"Nos Pinokia" Leif GW Persson



„Nos Pinokia” Leifa GW Perssona to 3. tom serii „Evert Bäckström”. Tytuł kojarzy się z pewnym włoskim pajacykiem i jego skłonnością do kłamania, ale ma on jeszcze drugie dno, znacznie ciekawsze od pierwszego skojarzenia.
W wydziale do spraw zwalczania przestępczości w Sztokholmie pracuje inspektor kryminalny Evert Bäckström. Ma pełne ręce roboty. Do rozwiązania są trzy nietuzinkowe sprawy: brutalne zabójstwo znanego adwokata, pupilka muzułmańskiej mafii Thomasa Erikssona i jego psa rottweilera; anonim o pobiciu barona von Cromera, królewskiego mecenasa sztuki, katalogiem londyńskiego domu aukcyjnego; doniesienie na staruszkę zaniedbującą swego królika, znęcającą się nad zwierzęciem. Sprawy wydają się proste, ale w toku śledztwa zaczynają się komplikować, a one same ze sobą łączyć…
Inspektor Evert Bäckström kieruje wydziałem do spraw zabójstw w Sztokholmie na Solnie. Jego najlepszym dniem w życiu był dzień morderstwa znanego prawnika. To on prowadzi śledztwo i kieruje zespołem ludzi. Codziennie prowadzi narady zespołu, w swym gabinecie przyjmuje swoich podwładnych i wysłuchuje ich pomysłów, czasami nieco absurdalnych, ale na odczepnego i nimi każe się zająć. Sam zaś zajmuje się bardziej wymagającymi intelektualnie zadaniami. Swe spostrzeżenia zapisuje w czarnym notesie, a prawda często spływa na niego we śnie.
Choć jak zwykle mówił do rzeczy, najwyraźniej nie wpadł na nic konkretnego. A jednak w jakiś tajemniczy sposób (…) popychał dochodzenie do przodu. (s. 362)
Jego doświadczenie zawodowe najlepiej widać w trakcie przesłuchania barona, kiedy to z typową dla siebie lekkością maltretuje go. Inspektor używa swoich sztuczek, by wydobyć prawdę na światło dzienne, co budzi podziw pani prokurator.
Lecz przede wszystkim arogancki i egoistyczny Bäckström zajmuje się nicnierobieniem. Nie lubi się przemęczać, nawet do pracy jeździ taksówką. Ten egocentryczny tłuścioch po zrzuceniu pracy na podwładnych i wymknięciu się z biura woli korzystać z przyjemności życia typu dobre jedzenie, morze alkoholu (pije nawet w pracy), drzemka i seks ze sprzątaczką czy masażystką. Hołduje niskim instynktom. Jest przy tym antypatyczny, chciwy i skorumpowany – sam donosi reporterowi znanego dziennika o postępach śledztwa (każdy przeciek musi być na swoim miejscu), bierze łapówki także od innych.
A do tego jest seksistą i damskim szowinistą. Każdą kobietę w pracy ocenia pod względem urody i predyspozycji seksualnych. Jego supersalami jest bardzo czułe na kobiece wdzięki i chętne do przyjemności cielesnych. Rośnie w oczach na widok byle jakiej kobiety i wtedy inspektor musi coś zjeść, wypić i spuścić ciśnienie. A przy tym jest on przekonany o wybitnych zdolnościach swego supersalami. Ponoć zniewala każdą kobietę, każda go pragnie... Ego inspektor ma duuuże.
Te dosadne opisy zachowania legendarnego funkcjonariusza policji na co dzień jako człowieka oraz jego obraźliwe komentarze dodawane w myślach po słowach rozmówcy mogą drażnić, wywoływać pewną niechęć. Autor świetnie nakreślił postać antysympatycznego bohatera, który jest jednym z ulubionych szwedzkich policjantów. Posługując się groteską, ukazał najlepsze cechy głównego bohatera w sposób komiczny i prześmiewczy.
 Równie dobrze poradził sobie autor z nakreśleniem postaci drugo- i trzecioplanowych, a przy tym oddał niechęć inspektora do imigrantów, a tych jest całkiem sporo w powieści.  Mężczyźni w powieści są prawdziwie męscy, a kobiety różne. Annika to silna osobowość, Rosita denerwująca i rozhisteryzowana orędowniczka zwierząt, inteligentna Nadja, delikatna praktykantka i kilka innych. Jest jeszcze jeden ważny bohater z okładki – papuga Izaak. Bäckström sam ją kupił, nauczył kilku słówek. Jednak po kilku tygodniach ptak stał się jego utrapieniem i próbował się go pozbyć na wszystkie sposoby.
Leif GW Persson jest profesorem kryminologii, który pomaga szwedzkiej policji w rozwiązywaniu najbardziej brutalnych zbrodni. Widać, że zna się na rzeczy. W swej powieści stworzył ciekawą historię kryminalną, zagadkową i pełną niejasności, sięgającą czasów dynastii Romanowów i dotyczącą jubilera Faberge’go. Najbardziej zaciekawił mnie wątek dzieł sztuki – ikon i pewnej statuetki. Przedstawienie ich bogatej i interesującej historii wciągnęło mnie w wir czytania.
Początek kryminału nie od razu zaciekawia: zgłoszone zabójstwo prawnika, poranny rytuał czynności inspektora, a potem przytoczenie wydarzeń poprzedniego tygodnia może lekko nużyć. Akcja nabiera kolorytu, kiedy nic do siebie nie pasuje w mieszkaniu ofiary – ani czas zgonu, ani przyczyna, ani zeznania sąsiadów, zwłaszcza te dotyczące czasu szczekania psa. Druga połowa powieści jest ciekawsza, kiedy poszczególne elementy układanki zaczynają wskakiwać na swoje miejsce i łączyć się z innymi.
Narrator wszechwiedzący ujawnia swoją obecność bardzo rzadko, ale daje do zrozumienia, że wkrótce coś ważnego dla śledztwa się wydarzy. Prowadzi czytelnika przez kolejne etapy dochodzenia i sposoby działania szwedzkiej policji. Fabuła wciąga, choć akcja toczy się własnym, normalnym rytmem, ale rozwiązanie zagadek intryguje. Język autora jest komunikatywny, czasami bardzo dosadny, z lekka wulgarny, ale bardzo plastyczny przy opisach historii dzieł sztuki w podrozdziałach zatytułowanych „Prawdziwa historia Pinokia”.
Jeśli ktoś ma ochotę na kryminał, pogmatwane śledztwo z zaskakującym rozwiązaniem oraz antysympatycznego inspektora kryminalnego w roli głównej, to polecam Nos Pinokia.


poniedziałek, 22 czerwca 2015

Arka zabójców Asa Schwarz



Szwedzkie kryminały kojarzą mi się m.in. z obszernością, ale tym razem w me ręce wpadł niepozorny egzemplarz „Arki zabójców” autorstwa pisarki Ǻsy Schwarz. Według napisów na okładce jego treść miała mi przypominać książki Dana Browna i Stiega Larssona.  
"Brudna Trzydziestka" to lista firm, które najbardziej zanieczyszczają środowisko naturalne w Szwecji. Na pierwszym miejscu jest prezes elektrowni Josef Larsson. Tuż przed północą do jego mieszkania włamuje się młoda aktywistka Greenpeace Nova Barakel. Nie chce ona nikomu robić krzywdy. Czerwoną farbą w sprayu wypisuje na meblach różne hasła protestacyjne. W pewnym momencie zauważa na podłodze czerwone kropki. Idzie ich śladem i odkrywa upiorną scenę. Ktoś był od niej wcześniej w tym mieszkaniu i zabił Josefa, jego żonę i psa. Okrutnie okaleczone ciała morderca ułożył w makabryczną scenę. Ten widok tak wstrząsnął dziewczyną, że zanieczyściła ona miejsce zbrodni.
Wkrótce ginie Jan Mattson, inny szef wielkiej korporacji, osoba numer 2 na liście. Morderca cechuje się wyjątkowym okrucieństwem, profanuje zwłoki. Jest sadystą, ale i wizjonerem. Swe ofiary upokarza poprzez ułożenie ich w przerażające pozy. Miejsce zbrodni jest niemalże dziełem sztuki podpisane cytatem z Biblii. Oskarżenie pada na Novę i jej dwóch kolegów. Dziewczynie udaje się uciec przed aresztowaniem, a więc kolejny niszczyciel środowiska jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Policjantka Amanda  o pieszczotliwej ksywie Małpa jest święcie przekonana o winie Novy, w czym utwierdza ją otrzymany anonim. A dziewczyna z ukrycia zaczyna prowadzić własne śledztwo. Sprawa jest zagmatwana, bo nic do siebie tak naprawdę nie pasuje. Co mają wspólnego: potomkowie nefili, cytaty z Biblii, góra Ararat w Turcji, topniejące lodowce, emisja CO2 (kilka ciekawostek umiejętnie wplecionych w akcję), sztychy Wiliama Hogartha, zarażone wirusem telefony komórkowe, śmierć matki Novy w wypadku samochodowym i drugi spadkobierca jej majątku?
Wiele wątków w tym niepozornym kryminale. Ciekawie się one zazębiają, ale w moim odczuciu nie do końca wszystko zostało rozpracowane. Zwłaszcza wątek arki Noego i góry Ararat. Pomysł na fabułę dobry, lecz raczej nie do końca dobrze przedstawiony. Męczyła mnie powolność akcji, brak dynamizmu w działaniach policji czy nawet samej Novy, choć ona wypadała tu lepiej. Niektóre opisy czytałam pobieżnie, bo wydawały mi się zbędne. Mało było dialogów. Po prostu nie czułam napięcia, nie zostałam wciągnięta w wir śledztwa, choć narracja była prowadzona płynnie. Zakończenie mnie nie zaskoczyło, tytuł trochę rozczarował.
Bohaterowie jak dla mnie zwykli ludzie, lecz żadna nie przykuła mojej uwagi, żadna nie zwracała na siebie uwagi. Najobszerniej zostały scharakteryzowane Nora oraz Amanda. Choć odniosłam wrażenie, że autorka za bardzo skupiła się na chwilowej niedyspozycji policjantki. Za mało uwagi zostało poświęcone mężczyznom w tej powieści.
Niby dostałam do ręki trzymający w napięciu thriller, mistyczną zagadkę, brawurową akcję, etyczne refleksje, ale ja tego niestety za bardzo nie odczułam. Namiastka Browna i Larssona. Mało tu zagadek, mało brawurowych ucieczek czy rozwiązań, za to dużo opisów. Jedynie obrazy miejsc zbrodni rzeczywiście przyprawiają o gęsią skórkę, o tyle reszta jest taka sobie.

piątek, 5 września 2014

"Rzeźniczka z Małej Birmy" Håkan Nesser

Długo czekałam, by móc w końcu dorwać tę książkę w swoje ręce. Od jakiegoś czasu jestem wielką fanką nie tylko Nessera, ale i jego bohatera, Gunnara Barbarottiego. Nie mogłam się doczekać, kiedy piąta część jego przygód trafi w moje ręce, w końcu doszłam do wniosku, że dłużej czekać nie mam zamiaru i kupiłam e-booka (w końcu jestem od dłuższego czasu posiadaczką Kindle'a). I nie żałuję ani wydanych na tę książkę pieniędzy, ani czasu jej poświęconego - dla mnie Håkan Nesser bezsprzecznie jest mistrzem skandynawskiego (i nie tylko) kryminału i to się chyba jeszcze długo nie zmieni.

Jeśli ktoś, kto ma w planach poznać tę serię, ale tak naprawdę jeszcze jej nie zna lub nie zna wszystkich tomów, niech tej recenzji nie czyta. No chyba, że chce dowiedzieć się, co się wydarzy w życiu Barbarottiego - ja bym nie chciała. Ostrzegłam, mogę więc pisać dalej, a Wy czytać na własną odpowiedzialność. Bo powiem szczerze: zaskoczył mnie już pierwszy rozdział. Dlaczego? Cóż, Barbarotti w "Rzeźniczce" nie będzie w zbyt dobrej formie, a na pewno w gorszej, niż był do tej pory. Będzie musiał się bowiem zmierzyć ze... śmiercią własnej żony. Dla mnie było to dość dużym szokiem, nie tylko dlatego, że polubiłam Marianne, ale również dlatego, że... no cóż, małżonkowie, już niemłodzi, chyba nie zdążyli się zbytnio nacieszyć swoją miłością i szczęściem. Takie mam niestety wrażenie i takie też wrażenie wywołuje na czytelniku "Rzeźniczka z Małej Birmy". Gunnar będzie musiał więc zmierzyć się z tym wszystkim, a wiadomo, że niełatwo jest się pozbierać po śmierci bliskiej osoby. W ramach rehabilitacji dostaje więc od odchodzącego na emeryturę szefa nierozwiązaną sprawę sprzed pięciu lat w celu zastanowienia się, co się z tym fantem da jeszcze zrobić. Dla nas, czytających, oczywiste jest, że jest to dla Gunnara Barbarottiego "zapychacz", coś, co pozwoli mu zapomnieć choć na chwilę o śmierci żony... Ale czy na pewno? Sam inspektor ma wątpliwości, a im bliżej końca, coraz więcej wątpliwości ma i czytelnik.

Sama sprawa, która została powierzona komisarzowi, zbyt skomplikowana nie jest. Mała Birma to gospodarstwo, gdzie przed laty zginął z rąk żony mężczyzna - kobiety, która jak na płeć piękną miała typowo męski zawód. Za morderstwo Ellen została skazana na 11 lat więzienia i swoją karę odsiedziała. Jednak jakiś czas potem w tym samym domu ginie bez śladu kolejny mężczyzna. Nigdy nie odnaleziono jego zwłok, nigdy potem nikt go nie widział ani o nim nie słyszał. Nikt więc nie poniósł kary za jego zniknięcie. Sprawa nie została nigdy rozwiązana, ale po pięciu latach od umorzenia śledztwa wraca, tym razem na biurko Barbarottiego - odchodzący szef chce bowiem uporządkować przed odejściem wszystko, co się da. Ale czy na pewno?... Cóż, na pewno rozwiązanie owej zagadki już takie proste nie będzie; skoro pięć lat temu było trudno je znaleźć, teraz z pewnością będzie jeszcze trudniej. Szczególnie dla głównego bohatera, przed którym non stop stoi wizerunek zmarłej żony, ale również sam powód, dla którego dostał takie zadanie. Po co bowiem zajmować się sprawą, o której wszyscy już dawno zapomnieli, rozmawiać z osobami, z którymi już wcześniej rozmawiano po wiele razy, wyciągać znów na wierzch stare brudy, które najchętniej chciałoby się zakopać jak najgłębiej?...

Ten powód w końcu się wyłoni - bez obaw. To jest w końcu Håkan Nesser, a ten zawsze prędzej czy później zaskakuje. Tutaj nie będzie wyjątku. Chociaż samej akcji nigdzie nie spieszno, jest wolno, czasem nawet za wolno, a wszystko przykryte jest tajemnicą (co w serii o Barbarottim chyba lubię najbardziej, ten niepowtarzalny nigdzie indziej klimat), to mogę Wam zagwarantować, że autor zaskoczy nie raz i nie tylko w zakończeniu. Ja go właśnie za to najbardziej cenię. I za to właśnie lubię powieści o Barbarottim. Żeby nie było, Van Veeterena też lubię, ale te dwa cykle i dwaj bohaterowie są od siebie tak różni, że po prostu nie sposób ich porównywać. I najlepiej przekonać się o tym na własnej skórze. Będzie również trochę rozmyślań i tęsknoty, będzie trochę wynurzeń niekoniecznie związanych ze śledztwem, będzie kilka rozmów z Bogiem - z czego Gunnar już jest nam dobrze znany, swoją drogą uwielbiam dociekliwość bohatera i niekiedy cynizm samego Boga :-)

Już tyle dobrych recenzji dostał ode mnie Håkan Nesser, że nie będę się teraz po raz kolejny rozpisywać, dlaczego warto po niego sięgnąć. Warto i już. A jak ktoś jeszcze ma przed sobą jego twórczość, to zachęcam do tego, aby zacząć właśnie od tej serii - ja tak zrobiłam i do tej pory nie mija mi do niej sentyment. A Håkan jest dla mnie od tamtej pory niedoścignionym mistrzem, nie wiem, czy kiedykolwiek ktoś mu dorówna.


czwartek, 17 lipca 2014

„Fabrykantka aniołków” Camilla Läckberg



Fabrykantka aniołków to ostatni tom sagi kryminalnej Camilli Läckberg. Tym razem na wyspę Valö obok Fjällbanki wraca jej stara nowa właścicielka – Ebba. Wraz z mężem Martenem zaczynają remontować dom, ale ktoś bardzo chce ich od tego odwieść. Pewnej nocy zostaje podpalony ich dom, kilka dni później padają 2 strzały w kierunku Ebby. Przychodzi do niej widokówka z groźbą, by zaprzestała remontu. Ale Ebba nie odpuszcza, to dla niej terapia po tragicznej śmierci synka Victora i szansa na powrót do normalnego życia. Policjanci mają pełne ręce roboty.
Pojawienie się Ebby na wyspie powoduje, że znów odżywa historia sprzed lat, a właściwie dwie. Jedna z nich o fabrykantce aniołków – kobiecie, która zabiła kilka noworodków, praprababce Ebby. Historia niejako się powtarza, bowiem Ebba też "produkuje" aniołki, ale w pozytywnym sensie. Z krótkich rozdziałów pisanych kursywą wplecionych w tok głównej akcji poznajemy historię rodzinną bardzo nieszczęśliwych kobiet – Dagmar, Laury, Inez i Ebby. Druga niewyjaśniona historia dotyczy wczesnego dzieciństwa Ebby. Ona jako jedyna przeżyła tajemnicze i dotąd niewyjaśnione zniknięcie rodziny Elevanderów – rodziców i 3 starszego przyrodniego rodzeństwa. Tylko ona cudem ocalała w Wielką Sobotę 1974 roku. Ona i pięciu nastolatków, którzy nie pojechali do domu na święta, tylko zostali w prywatnej szkole o zaostrzonym rygorze prowadzonej przez jej ojca. Chłopcy nie zostali zaproszeni przez gospodarza na świąteczny obiad, więc popłynęli na ryby.
Śledztwo tajemniczego zniknięcia Elevanderów prowadził Gösta. To on zajął się malutką Ebbą i wielokrotnie przesłuchiwał nastolatków. Musiał zamknąć śledztwo z braku dowodów. Lecz sprawa przez lata nie dawała mu spokoju i jej akta trzymał w domu. Tą sprawą interesowała się przez jakiś czas również Erica. To ci dwoje w tajemnicy przed innymi policjantami, a zwłaszcza Patrickiem, sprawdzają różne tropy w świetle nowych wydarzeń, .m.in. zaczynają odwiedzać żyjących świadków tamtych zdarzeń. Teraz to dorośli mężczyźni, którym różnie się w życiu ułożyło i też mają swoje za uszami (projekt GIMLE, przekręty finansowe). Ich samych i ich problemy czytelnik poznaje już od początku powieści. Natłok obcojęzycznych nazwisk może na początku przytłoczyć i trochę namieszać, bowiem powieść Camilli Läckberg to jak pudełko puzzli – kilka, kilkanaście wątków to pojedyncze klocki, ale stopniowo łączą się one w większe całości aż do powstania kompletnego obrazu. A rozwiązanie spraw może zaskoczyć. Ale nieważne ile czasu minie od zbrodni, bo wcześniej czy później każdy powinien odpowiedzieć za swoje czyny.
Styl jasny i konkretny, klarowne opisy, ciekawie skonstruowana fabuła z wielowątkową akcją, lekkie pióro. Lecz według mnie największą siłą tej serii są bohaterowie.
Erica ze zmysłem spostrzegawczości, umiejętnością wyszukiwania i zdobywania informacji oraz pakowania się w tarapaty; drąży, dopóki się nie dowie wszystkiego. Patrick kieruje się zdrowym rozsądkiem i faktami, ale z prowadzeniem samochodu ma wciąż problemy. Bertil Mellberg, oficjalny szef policji, lubiący błyszczeć w mediach, to idealny przykład antypolicjanta. W tym tomie przeszedł samego siebie, kiedy niefachowo przeprowadził przesłuchanie, zaś na miejsce zbrodni wszedł przed technikami i wyjął ze ściany 2 pociski – jeszcze się cieszył, że zrobił to w rękawiczkach! Gösta ma swoje 5 minut, golf i samotność schodzą na dalszy plan, bo na pierwszym pojawia się dorosła już Ebba. Martin pojawia się tylko na początku powieści i w finalnej  akcji, bowiem zajmuje się swoją ciężko chorą żoną. Sekretarka Annie świetnie wyszukuje informacje, łagodzi Bertila i służy jako pomoc psychologiczna dla swych kolegów. Paula w zaawansowanej ciąży też chce być potrzebna, bo w domu się nudzi.
Fabrykantka aniołków ma otwarte zakończenie, co fanom Camilli Läckberg daje nadzieję, że może kiedyś autorka dopisze kolejne tomy. Bowiem książki tej szwedzkiej autorki czytają się same. Bohaterowie są zwykłymi ludźmi, którzy mogliby być naszymi sąsiadami, znajomymi. Bowiem w tych kryminałach nie tylko ważne są śledztwa, lecz codzienne życie policjantów z Fjällbanki i ich rodzin.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Niech to się nigdy nie kończy - Åke Edwardson






"Niech to się nigdy nie kończy" - to kryminał, który jest czwartą częścią serii kryminalnej znanego szwedzkiego autora powieści kryminalnych,  Åke Edwardsona, a której głównym bohaterem jest Erik Winter.  To moje pierwsze spotkanie z Winterem więc nie wiem jak jego postać ewoluowała, ale czytając tę książce zauważyłam, że  w przeciwieństwie do wielu tego typu książkowych detektywów, szczególnie w skandynawskich kryminałach,  jest  on dość sympatycznym młodym facetem, który żyje w nader udanym związku  małżeńskim a na dodatek jest świeżo upieczonym tatą co sprawia, że nie tylko praca zajmuje mu czas, gdyż w miarę możliwości musi udzielać się i w domu, chociaż przychodzi mu to z trudem, gdyż praca absorbuje go tak bardzo, że nawet na urlop nie bardzo ma kiedy się wybrać o co wciąż pretensje ma żona. 

        W Sztokholmie, w którym toczy się akcja tej powieści panuje niesamowity, męczący upał, który utrudnia funkcjonowanie wszystkim jego mieszkańcom i wszyscy marzą o tym, by jak najszybciej znaleźć się nad wodą. Winter również nie najlepiej się czuje w tej dusznej, gorącej atmosferze i to tym bardziej, że przestępcy, który gwałci i zabija nastolatki, to zupełnie nie przeszkadza a on sam musi włożyć w tej niesprzyjającej aurze sporo wysiłku umysłowego, by powiązać wszystkie fakty, które na dodatek jakby świadczą o tym, że to co się teraz dzieje już kiedyś się wydarzyło, by wspólnie z zespołem odnaleźć zabójcę jak najszybciej, by nie zdążył popełnić kolejnego przestępstwa.



Czytaj więcej>>>>>>>

sobota, 10 maja 2014

"Chińczyk" Henning Mankell

Kryminały Henninga Mankella zawsze są dość charakterystyczne. Kto czytał i zna choć jedną jego książkę, ten wie. Autor bowiem bardzo często to nie na samym morderstwie się skupia, ale przede wszystkim na jego otoczce. Nie inaczej jest z "Chińczykiem". Co może łączyć Chiny ze Szwecją. Okazuje się, że wiele.

W środku zimy w małej szwedzkiej wsi dochodzi do morderstwa. Nie jest to jednak zwyczajna zbrodnia - giną prawie wszyscy jej mieszkańcy, policja znajduje zwłoki okrutnie zmasakrowanych dziewiętnastu osób oraz ogromną ilość zaszlachtowanych zwierząt domowych. Wioska jakby wymarła, tylko trójka osób uchodzi z życiem. Policjanci nie mają żadnego punktu zaczepienia oprócz czerwonej wstążki znalezionej nieopodal w lesie oraz jednej z ofiar - małego chłopca, który nie pasuje do pozostałych - wszyscy mieszkańcy byli bowiem już w podeszłym wieku. Ktoś przyznaje się do zbrodni i zostaje przez policję aresztowany. Zupełnie przypadkiem jednak Birgitta Roslin, sędzia zupełnie niezaangażowana w sprawę, odkrywa, że jest spokrewniona z dwiema ofiarami, jednocześnie nie wierzy w winę człowieka, który siedzi zatrzymany w więzieniu i rozpoczyna własne śledztwo, które w pewnym momencie i za sprawą pewnego pamiętnika zaprowadzi ją daleko od Szwecji, aż do pewnego Chińczyka i jeszcze bardziej odległego Pekinu.

Chiny odgrywają bardzo dużą rolę w powieści Mankella, jak i w życiu głównej bohaterki. A raczej odgrywały, szczególnie w jej młodości, gdy jeszcze jako studentka była pod wrażeniem Mao i jego poglądów. Drugim ważnym bohaterem tej książki są Chiny i ich historia, ta najnowsza, ale i dziewiętnastowieczna. Policja odgrywa więc w "Chińczyku" tylko pośrednią rolę, próbując rozwiązać zagadkę zbrodni na mieszkańcach małej, niezaznaczonej na mapie wioski. Bo tutaj nawet zbrodnia nie liczy się tak, jak w normalnym kryminale - u Mankella często jest to spotykane - tutaj ważniejsze są przyczyny i całe tło historyczne. Chinom autor poświęca zresztą całkiem dużo miejsca. "Chińczyk" tym samym staje się nie tylko kryminałem, ale również powieścią sensacyjną czy nawet obyczajową, zaprowadzi nas nie tylko do Pekinu, ale również przez Pacyfik do Ameryki... odkryje przed nami zupełnie różne, czasem wręcz egzotyczne kultury.

I jak to często z Mankellem bywa - wciąga niemalże od razu. Mimo że policji tak naprawdę jest tu mało, nie ma słynnego Wallandera, a w zamian autor daje nam niejaką Birgittę. Co lub kto by zresztą to nie był, to i tak nie da się w Mankellu nie zaczytać - ja nie potrafię się oderwać od jego powieści i podobnie było z tą. Chociaż Chiny, komunizm, jego historia i poglądy Mao niekoniecznie mnie interesują, to jednak przeczytałam "Chińczyka" bardzo szybko. I mimo że byłam przygotowana i miałam ochotę na zwyczajny kryminał, to zadowolona byłam z tego, co faktycznie dostałam - wielowątkową, wielogatunkową powieść z nietypowym bohaterem, bo jest nim cały kraj i jego ideologia, nie człowiek. To jest właśnie typowe u Mankella. Nawet w jego powieściach o Wallanderze poruszane są tematy polityczne czy społeczne, w "Chińczyku" jednak widać to tak wyraźnie, jak w żadnej książce czytanej przeze mnie do tej pory.

Do twórczości autora trzeba się przyzwyczaić, trzeba ją poczuć, bardzo jednak prawdopodobne, że polubi się ją od samego początku. Mankell tworzy niezwykłe powieści, ja nie zawiodłam się jeszcze na żadnej. Do takiej prozy bez wątpienia trzeba mieć talent i myślę, że nie będzie tu przesadą stwierdzenie, że Henning jest mistrzem w tym, co robi. I jednym moich ulubionych, obok Nessera, autorów szwedzkich kryminałów.

Recenzja również tutaj.

wtorek, 6 maja 2014

"Latarnik" Camilla Läckberg



Wydawnictwo Czarna Owca, Czarna Seria, Okładka miękka, Moja ocena 5/6
Fabuła: Jasna, letnia noc. Młoda kobieta wskakuje do samochodu. Chwyta kierownicę w zakrwawione dłonie. Wraz z synkiem znajdującym się na tylnym siedzeniu ucieka do jedynego znanego jej bezpiecznego miejsca − na wyspę Gråskär nieopodal Fjällbacki. Kilka dni później w swoim mieszkaniu zostaje zamordowany Mats Sverin, człowiek rzetelny i powszechnie lubiany, który po latach nieobecności powrócił do Fjällbacki, by zostać szefem gminnego wydziału finansów. Inspektor Patrik Hedström i policja w Tanumshede prześwietlają jego przeszłość i na jaw wychodzą rozmaite tajemnice. Okazuje się, że mężczyzna przed śmiercią odwiedził Gråskär, czyli Wyspę Duchów, jak ją nazywają okoliczni mieszkańcy... 


Szósty tom powieści sagi Camilli Läckberg czytałam wiele miesięcy temu. Teraz sięgnęłam po tom siódmy Latarnik, a mam wrażenie jakbym z bohaterami sagi w ogóle się nie rozstawała. W trakcie czytania opasłego tomiska stawali oni przede mną jak żywi i razem z nimi podążałam tropem śledztwa, a także byłam członkiem ich rodziny.
W Latarniku czytelnikowi towarzyszą duchy z II połowy XIX wieku zamieszkałe w latarni na Wyspie Duchów. I jak to duchy – jedni je widzą, inni nie. Ale wieści o ich istnieniu skutecznie odstraszają potencjalnych turystów. To w latarni doszło do niecodziennych wydarzeń w XIX wieku (poznajemy je ze specjalnych stron wplecionych w główną akcję, a pisanych kursywą). A i jeszcze wcześniej musiało się tam coś zdarzyć, skoro duchy już wtedy istniały. Ich grono stale się powiększało. Bo kto umrze na Wyspie Duchów, to tam zostaje jako duch. To tam jedzie ukryć się obecna właścicielka wyspy wraz ze swoim kilkuletnim synem. Ucieka przed czymś, przed kimś, a na jej dłoniach widnieje krew…
Tak się zaczyna siódmy tom sagi kryminalnej Camilli Läckberg. Wciąga on czytelnika od pierwszej strony. Akcja niby nie ma porywającego tempa, toczy się swobodnie, ale mimo wszystko dużo się dzieje, zarówno na posterunku, jak i w życiu bohaterów, głównie Patricka i Ericki oraz jej siostry i Dana. Ten kryminał (jak i inne z tej serii) ma w sobie dużo z powieści obyczajowej, ale to nie przeszkadza, a nawet pomaga, bo lepiej poznajemy bohaterów i społeczność Fjällbanki.
Równolegle jest prowadzonych kilka wątków: ucieczka Annie na Wyspę Duchów wraz z synem; tajemnicze morderstwo spokojnego Mattego – głównego księgowego z urzędu miasta zajmującego się sprawami finansowymi będącego właśnie na ukończeniu spa; ukrywanie się Madelaine wraz z trójką dzieci przed mężem katem; morderstwo Fredrika – szychy w pewnym światku; a także otwarcie spa we Fjällbance oraz problemy psychiczne siostry Ericki po utracie nienarodzonego syna w wypadku samochodowym.
Autorka przerywa te wątki w odpowiednich momentach, dozuje wiedzę i napięcie, żeby w finale je wszystkie ze sobą umiejętnie połączyć. Zakończenie na pewno częściowo można przewidzieć, jeśli się uważnie czytało. Ale tym razem w powieści zaskoczył mnie opis jednej drastycznej sceny. Plusem każdego tomu jest to, że można go czytać oddzielnie i niewiele się traci. Są wprawdzie odwołania do wcześniejszych części, jednak nie przytłaczają one bieżącej akcji.
Za każdym razem po przeczytaniu kolejnego tomu sagi Camilli L. zastanawiam się, za co je tak lubię i czemu je tak szybko czytam. I szczerze przyznam, że nie jestem w stanie udzielić pełnej odpowiedzi. Te kryminały bardzo mocno osadzone są w obyczajówce, a i bohaterowie są zwyczajnymi ludźmi z zaletami i wadami. Zwłaszcza szef posterunku Merkel potrafi wszystkim zaleźć za skórę swoją głupotą i nieodpowiedzialnością, ale i on potrafi być kochany, gdy opiekuje się swoim przyszywanym wnukiem. I ten specyficzny klimat szwedzkiej prowincji. Może to Skandynawia na mnie tak działa? Ja bardzo lubię tę sagę i już poluję na tom ósmy, niestety ostatni.