Wydawnictwo Czarna Owca, Czarna Seria,
Okładka miękka, Moja ocena 5/6
Fabuła: Jasna, letnia noc.
Młoda kobieta wskakuje do samochodu. Chwyta kierownicę w zakrwawione dłonie.
Wraz z synkiem znajdującym się na tylnym siedzeniu ucieka do jedynego znanego
jej bezpiecznego miejsca − na wyspę Gråskär nieopodal Fjällbacki. Kilka dni
później w swoim mieszkaniu zostaje zamordowany Mats Sverin, człowiek rzetelny i
powszechnie lubiany, który po latach nieobecności powrócił do Fjällbacki, by
zostać szefem gminnego wydziału finansów. Inspektor Patrik Hedström i policja w
Tanumshede prześwietlają jego przeszłość i na jaw wychodzą rozmaite tajemnice. Okazuje
się, że mężczyzna przed śmiercią odwiedził Gråskär, czyli Wyspę Duchów, jak ją
nazywają okoliczni mieszkańcy...
Szósty
tom powieści sagi Camilli Läckberg czytałam wiele miesięcy temu. Teraz sięgnęłam
po tom siódmy Latarnik, a mam
wrażenie jakbym z bohaterami sagi w ogóle się nie rozstawała. W trakcie
czytania opasłego tomiska stawali oni przede mną jak żywi i razem z nimi
podążałam tropem śledztwa, a także byłam członkiem ich rodziny.
W
Latarniku czytelnikowi towarzyszą
duchy z II połowy XIX wieku zamieszkałe w latarni na Wyspie Duchów. I jak to
duchy – jedni je widzą, inni nie. Ale wieści o ich istnieniu skutecznie
odstraszają potencjalnych turystów. To w latarni doszło do niecodziennych
wydarzeń w XIX wieku (poznajemy je ze specjalnych stron wplecionych w główną
akcję, a pisanych kursywą). A i jeszcze wcześniej musiało się tam coś zdarzyć,
skoro duchy już wtedy istniały. Ich grono stale się powiększało. Bo kto umrze
na Wyspie Duchów, to tam zostaje jako duch. To tam jedzie ukryć się obecna
właścicielka wyspy wraz ze swoim kilkuletnim synem. Ucieka przed czymś, przed
kimś, a na jej dłoniach widnieje krew…
Tak
się zaczyna siódmy tom sagi kryminalnej Camilli Läckberg. Wciąga on czytelnika
od pierwszej strony. Akcja niby nie ma porywającego tempa, toczy się swobodnie,
ale mimo wszystko dużo się dzieje, zarówno na posterunku, jak i w życiu
bohaterów, głównie Patricka i Ericki oraz jej siostry i Dana. Ten kryminał (jak
i inne z tej serii) ma w sobie dużo z powieści obyczajowej, ale to nie
przeszkadza, a nawet pomaga, bo lepiej poznajemy bohaterów i społeczność Fjällbanki.
Równolegle
jest prowadzonych kilka wątków: ucieczka Annie na Wyspę Duchów wraz z synem; tajemnicze
morderstwo spokojnego Mattego – głównego księgowego z urzędu miasta zajmującego
się sprawami finansowymi będącego właśnie na ukończeniu spa; ukrywanie się
Madelaine wraz z trójką dzieci przed mężem katem; morderstwo Fredrika – szychy w
pewnym światku; a także otwarcie spa we Fjällbance oraz problemy psychiczne
siostry Ericki po utracie nienarodzonego syna w wypadku samochodowym.
Autorka
przerywa te wątki w odpowiednich momentach, dozuje wiedzę i napięcie, żeby w
finale je wszystkie ze sobą umiejętnie połączyć. Zakończenie na pewno częściowo
można przewidzieć, jeśli się uważnie czytało. Ale tym razem w powieści
zaskoczył mnie opis jednej drastycznej sceny. Plusem każdego tomu jest to, że
można go czytać oddzielnie i niewiele się traci. Są wprawdzie odwołania do
wcześniejszych części, jednak nie przytłaczają one bieżącej akcji.
Za
każdym razem po przeczytaniu kolejnego tomu sagi Camilli L. zastanawiam się, za
co je tak lubię i czemu je tak szybko czytam. I szczerze przyznam, że nie
jestem w stanie udzielić pełnej odpowiedzi. Te kryminały bardzo mocno osadzone
są w obyczajówce, a i bohaterowie są zwyczajnymi ludźmi z zaletami i wadami. Zwłaszcza
szef posterunku Merkel potrafi wszystkim zaleźć za skórę swoją głupotą i
nieodpowiedzialnością, ale i on potrafi być kochany, gdy opiekuje się swoim
przyszywanym wnukiem. I ten specyficzny klimat szwedzkiej prowincji. Może to
Skandynawia na mnie tak działa? Ja bardzo lubię tę sagę i już poluję na tom
ósmy, niestety ostatni.
Super tempo czytania. Mnie aż wstyd ale w tym roku mam straszne zaległości. Książki Lackberg polecała mi już mama.
OdpowiedzUsuń