James
Thompson to Amerykanin, który od ponad 10 lat mieszka w Finlandii, ma żonę
Finkę. Imał się różnych zawodów zanim został pisarzem. Anioły śmierci to pierwsza jego powieść, która rozpoczyna serię
kryminałów osadzonych w scenerii mrozu i śniegu, w których główną postacią jest
detektyw Kari Vaara. I co ciekawe… na końcu tej powieści wydawca zmieścił dwa
pierwsze rozdziały kolejnego tomu – Łez Lucyfera.
Początek
jakoś mnie nie porwał. Miałam wrażenie, że autor lub tłumacz uczy mnie języka
fińskiego. I przyznam szczerze, że to mnie trochę zraziło. Scena zwolnienia jednej
z pracownic w restauracji tak naprawdę niewiele wnosi do głównej akcji, co najwyżej
pozwala poczuć klimat w miasteczku Kittila. Dopiero znalezienie zwłok imigrantki
z Somalii bestialsko zmasakrowanych zaczyna właściwą akcję powieści. Elma Sufi
to piękna czarnoskóra aktorka, którą ktoś brutalnie okaleczył i na koniec
zamordował. Zabójstwo dokonano zarówno ze względów rasistowskich, jak i
seksualnych…
Policjanci
kierowani przez inspektora Vaara szybko działają, szybko znajdują różne
powiązania i tropy, bo i fińskie zestawienia różnych danych nie są zbyt
obszerne i w ciągu jednego dnia, a nawet kilku godzin można otrzymać dane z
systemu komputerowego. W ciele denatki i na nim technicy odkrywają DNA 3 różnych
osób. Pokój wynajmowany przez Elmę i znalezione w nim ślady wskazują na to, że
nie była ona przykładną muzułmanką. Na jaw wychodzą różne grzeszki aktorki. Ale
tak to już jest, że ofiara przestępstwa nie ma żadnej prywatności, wszystkie jej tajemnice są wywlekane na światło dzienne i szczegółowo zbadane, by znaleźć sprawcę zbrodni.
Sprawa
wydaje się niby oczywista, już prawie rozwiązana – został aresztowany pewien mężczyzna,
do którego detektyw mógłby mieć osobistą urazę za wydarzenia sprzed lat. Mimo osobistych
powiązań Vaara nie rezygnuje ze śledztwa, chce je sam poprowadzić. Do pewnego
momentu mu się to udaje. Jednakże rozwiązanie sprawy komplikuje fakt, że w
kolejnych dniach śledztwa przybywa trupów. Samobójstwo nastolatka, zabicie męża
przez żonę, morderstwo byłej żony inspektora… to kolejne ofiary, ale nie
wszystkie.
Trudne
śledztwo zaczyna się odbijać na życiu detektywa, w dodatku dręczą go traumatyczne
wspomnienia z dzieciństwa i nieudanego pierwszego małżeństwa, zaś jego ciężarna
żona ma problem z przyzwyczajeniem się do tego surowego klimatu. W tym
kryminale jest sporo z powieści obyczajowej – można poznać przeszłość i demony
głównego bohatera, jego myśli i uczucia, mentalność Finów, ich codzienne życie.
Zbliża
się czas Bożego Narodzenia, a to w Finlandii za kołem polarnym czas kaamos. To najbardziej ponury czas w Laponii. Czas, kiedy w
Laponii przez 2 tygodnie panują ciemności i jest ogromny mróz. Ta niekończąca
się noc i paraliżujący mróz powodują, że ludzie za kołem polarnym często
cierpią na depresję, psychozy, odchodzą od zmysłów. I to do tego stopnia, że
niektórzy nie wytrzymują napięcia i mogą zabić innych lub siebie. Często też popadają
w alkoholizm i przede wszystkim nie uzewnętrzniają swoich uczuć oraz często
milczą. Bo taka jest fińska kultura – pełna ciszy i izolacji.
Kari
Vaara ma swoją teorię odnośnie zabicia Elfi, ale jego zdania nie podziela jego
amerykańska żona Kate, z którą dzieli się szczegółami dochodzenia i swoimi
teoriami. Vaara wymyśla plan zasadzki i wciąga w niego mężczyznę pierwotnie podejrzanego
o zabicie aktorki. Z kolei Kate twierdzi, że jej mąż się myli i wszystko źle
się skończy… Kto ma rację? Czyje przeczucia się sprawdzą?
Autor
poprzez narrację pierwszoosobową wprowadza nas w klimat Finlandii – mroźny i
ciemny, ale także samotny, milczący i trochę taki oschły jeśli chodzi o
kontakty międzyludzkie. Akcja jest spójna, toczy się normalnym rytmem nie ma tu
żadnych zrywów, jest po prostu kolejny telefon o śmierci któregoś z bohaterów. Najwięcej
dowiadujemy się o życiu detektywa i nim samym, a on to skarbnica bezużytecznych
informacji. I rzeczywiście w powieści jest umiejętnie wplecionych kilka
ciekawostek. Anioły śmierci to według
mnie kryminał obyczajowy wart przeczytania choćby ze względu na kaamos.
"Anioły śniegu" mam w planach niedługo przeczytać. Interesuję się Finlandią, w przyszłości mam zamiar tam wyjechać i zamieszkać, dlatego nie dziwi mnie klimat powieści. Nie zdziwiło mnie, że panują, jak określiłaś, "oschłe kontakty międzyludzkie" - Finowie po prostu tacy są.
OdpowiedzUsuńZamieszkać? Chyba lubisz zimno :)
UsuńZ chęcią zapoznam się z tą książką ; )
OdpowiedzUsuńMiłej lektury życzę!
UsuńCzytałam wszystkie książki Thompsona. Bardzo dobre.
OdpowiedzUsuńSkandynawskie kryminały mają w sobie coś niezwykłego - może to przez ten klimat są takie... surowe. W pozytywnym znaczeniu tego słowa. Książki nie czytałam, ale zapewne kiedyś po nią sięgnę. Pozdrawiam cieplutko, ksiazkowa-przystan.blogspot.com
OdpowiedzUsuń